wtorek, 31 grudnia 2013

Urlop już zaplanowany, bo...

szykuje się wypad do Gdyni!


Zagrałem va banque. Mam świadomość, że inwestuję w niewiadomą. Dotychczas ujawniono 5 elementów składowych line-upu Open'era 2014. Trochę się zwiodłem, że nie ogłoszono jeszcze wszystkich 4 headlinerów, ale dokonałem inwestycji. Wietrzę wielu zacnych artystów czekających w kolejce na ogłoszenie. Będzie dobrze! ;)

Pozdrowienia śle,
Boltzczyński

PS. Do zobaczenia w Nowym Roku! Bawcie się dobrze w Sylwestra! Właśnie kończę swojego składaka sylwestrowego. Cały czas coś w nim zmieniam ;P

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Oby dobry dzień!: Ásgeir

Za cholerę nie wiem jak się wymawia Ásgeir. Czy ktoś ze zgromadzonych ogarnia język islandzki?

Ásgeir Trausti Einarsson to młody człowiek z Islandii (92' rocznik) parający się tworzeniem muzyki. A, że pochodzi z wyspy z gejzerami i wulkanem, którego nazwy nie da się wymówić jest duże prawdopodobieństwo, że posiada talent muzyczny. Islandia ma patent na zacnych artystów.
Jak trafiłem na tegoż islandzkiego singer-songwritera? Przeglądałem sobie listę wydarzeń w pobliskim katowickim Kinotearze Rialto i 28 marca trafiłem na koncert Ásgeira. Nie byłbym Panem Boltzem gdybym nie sprawdził kto zacz. Miałem nosa.
Z tego, co czytam mimo młodego wieku Ásgeir jest cenionym artystą w Islandii. Okoliczności sprawiły, że zaczyna również karierę europejską. Krążek In the Silence to angielska wersja wydanego w 2012 albumu (kopiuj-wklej) Dýrð í dauðaþögn. Jestem w trakcie przesłuchiwania In the Silence. Pozwolicie, że na razie nie wypowiem się o tym wydawnictwie. Puszczę tylko wirtualne oczko aprobaty, o takie: ;) i pokażę Wam jeden z elementów składowych tejże płyty, którym jaram się niczym koksowniki w krajach gdzie teraz jest minus 40 stopni.


W dzisiejszym porannym wpisie z radością umieszczam utwór King And Cross. Robię wszystko, żeby powstrzymywać się od śpiewania w refrenie. Nie chcę uronić ani nutki. Wiele mnie to kosztuje, żeby nie wtórować islandzkiemu songwriterowi. Mocarny refren.

Bardzo polecam i życzę oby dobrego dnia ;)


środa, 25 grudnia 2013

Pan Boltz i Sound of 2014 (cz. 1)

Tradycyjnym boltzowym zwyczajem pod koniec roku w Muzycznej Czasoprzestrzeni pojawia się wpis dotyczący zjawiska proroczo-rozrywkowo-muzycznego pod tytułem Sound of. Podchodzę do niego z przymrużeniem oka. Jednakowoż muszę przyznać, że artyści wyróżnieni w Sound of 2013 przewijali się w mojej plejliście i rzeczywiście rok ten był dla nich przełomowy. Przykłady? Tegoroczne zwyciężczynie HAIM, AlunaGeorge, Palma Violets. Tyle muzycznej radości ;)

Dla czytaczy towarzyszącym mi od samego początku nazwa Sound of nie jest nowością, ale gwoli formalności w telegraficznym skrócie nakreślę czymże Sound of jest i na czym polega. Koncentracja.
Zasady są następujące. Ludzie z branży muzycznej tzn. produceni, krytycy, dziennikarze, blogerzy dalej nazywani tastemakerami wymieniają 3 nazwy artystów, którzy w danym roku mogą namieszać w plejlistach. Oczywiście chodzi o muzyków początkujących, świeżaków, ludzi bez dorobku muzycznego, bądź ze skromnym bagażem doświadczeń. W grudniu zostaje opublikowana longlista składająca się z kilkunastu artystów (w tym roku podobnie jak w Sound of 2013 lista składa się z 15 nazw), a na początku stycznia stopniowo ujawniana jest shortlista składająca się z 5 nazw.

Tak więc, spotykamy się tutaj, aby rzucić okiem na longlistę Sound of 2014, a w styczniu widzimy się ponownie w celu podsumowania Sound of 2014 i sprawdzenia jak ułożyła się shortlista. Stąd post będzie składał się z 2 części. Ale to wymyśliłem. No kurde, chyba se strzele piwo w nagrodę.

Kto w tym roku znalazł się na longliście składającej się z 15 artystów. Na kogo zwrócili uwagę tastemakerzy? Oto oni:

- Banks
- Chance The Rapper
- Ella Eyre
- George Ezra
- FKA twigs
- Chloe Howl
- Jungle
- Kelela
- MNEK
- Nick Mulvey
- Royal Blood
- Sampha
- Say Lou Lou
- Luke Sital-Singh
- Sam Smith

Jak się bawić to się bawić. W tym roku również wybrałem swoją subiektywną piąteczkę Sound of 2014. Doświadczyłem empirycznie ich twórczości. Każdego jednego odsłuchałem i wyselekcjonowałem taką oto boltzową shortlistę:

1. Jungle
Uwaga! Nadlatuje niezidentyfikowany obiekt muzyczny, który roznosi funkowe brzmienia. Zbyt dużo nie wiemy o tym projekcie. Jungle to dwóch kolegów z zachodniego Londynu. Pierwszy kryje się pod pseudonimem J, a drugi T.  No i to by było na tyle. Skromne informacje na temat ich danych personalnych nie przeszkodziła wstrząsnąć sceną muzyczną. Jungle to wokale niczym z TV on the Radio, zacny beat, chilloutowy, rasowy groove i co najważniejsze pierwiastek funkowy. Koniecznie należy zapuścić się w tę muzyczną dżunglę. Mają wydać płytę w 2014. Nie precyzują kiedy dokładnie. Nie robią sobie ciśnienia. Jak będzie gotowa to ujrzy światło dzienne.
No i mam mega rozkminę. Chętnie wrzuciłbym dwa tracki, ale muszę jeden. Wybieram między Platoon i The Heat. Aaaa, niech zabrzmi numer nazwany Platoon. 6-letnia B-Girl Terra w teledysku zdecydowała na korzyść Platoon ;D



2. Ella Eyre
Tak. Potwierdzam. To ta niewiasta śpiewała w Waiting All Night projektu Rudimental.
Gdy słucham tej 19-latki z Wielkiej Brytanii jestem spokojny. Nie boję się, że znienacka zaatakuje mnie fałszywy dźwięk. Wokal pierwsza klasa, a i kompozycje ociekające zacnością. Ależ feeling! Ta młoda dama da o sobie znać w 2014 roku. Chciałbym się przejść w letni wieczór przez miasto mając jej długograja w słuchawkach. Posłuchajcie utworu Deeper.


3. FKA twigs
Tańczyła w teledysku zwyciężczyni Sound of 2011 Jessie J (chodzi o kawałek Do It Like A Dude), a teraz sama znalazła się w zestawieniu. Tancerka, aktorka i do tego posiada talent do tworzenia muzyki.
Widzieliście hipnotyzujący teledysk do kawałka Water Me? Zapraszam do obejrzenia i odsłuchania. Definicja zacności! Warto zwrócić uwagę na resztę piosenek z jej dwóch dotychczas wydanych EPek. Ktoś kto nagrał taki track jak Water Me nie może umknąć muzycznym radarom. Duże nadzieje. Nowy wymiar trip-hopu. Odkrycie przez duże O.
Pod spodem rzeczone Water Me.



4. Banks
Nie chodzi o Paula Banksa z Interpola. Banks to 25-letnia Jillian Banks z Los Angeles. Dorwałem jej EPkę London i nie mam zastrzeżeń. Mroczna, zmysłowa, z dobrymi melodiami. Każdy kawałek na EPce powstał pod okiem innego producenta. Byli nimi Lil Silva & Jamie Woon, Totally Enormous Extinct Dinosaurs, Sohn i Tim Anderson. Do odsłuchu Waiting Game. Jillian Banks -> James Blake w spódnicy?



5. Royal Blood
Jest pierdzielnięcie! Jedyna stricte rockowa kapela w stawce (zmierzch rocka?), ale za to naprawdę zacna. Duet z Brighton. Miks brzmienia The White Stripes i Queens of the Stone Age. Duży kredyt zaufania, bo wybrałem ich na podstawie jednego kawałka. Jak dwóch ludzi robi tyle jakościowego hałasu to buzia mi się śmieje. Finałową piątkę zamykają Royal Blood z piosenką Out Of The Black.



Tuż za finałową piątką znalazła się Chloe Howl. Duży talent. Godne połączenie wokalu i dobrych melodii. Synthpop z górnej półki. Lekki, łatwy i przyjemny. Taki jaki ma być. Kompozycje trzymają poziom, nie ma jakichś większych wahań jakości.
Z wszystkich solistów znanych z featuringów postanowiłem wybrać Ellę Eyre. Sam Smith (Disclosure i Naughty Boy) i Sampha (SBTRKT i Jessie Ware) nie mają swoich kompozycji. Tzn. mają, ale ich jakość mnie nie zadowala. Za to EPka Deeper, którą wydała Ella Eyre pozwala mi rodzić nadzieję, że ma duży potencjał.
Zwróciłem też uwagę na Nicka Mulvey'a. To singer-songwriter z Wielkiej Brytanii. Zaintrygował mnie George Ezra, gdyż może pochwalić się interesującym wokalem.

Tyle ode mnie. Czekamy do stycznia. Wtedy poznamy oficjalne wyniki Sound of 2014.
Bądźcie pozdrowieni!

wtorek, 24 grudnia 2013

Pan Boltz i życzenia świąteczne

Góral zapytany o pogodę na Święta odrzekł, że w przyrodzie wszystko musi się wyrównać - był śnieg na Wielkanoc to w Boże Narodzenie go nie będzie ;) Proste.

Właśnie skończyłem kroić grzyby do kapuchy i bułkę kanapkową na makówki. Tym samym mój pobyt w kuchni się skończył. Oddaję inicjatywę mojej Rodzicielce i czekam na efekty zabiegów kuchennych. Ten zapach! Mniam. Teraz spokojnie mogę usiąść przy komputerze i zrobić coś, co lubię równie bardzo jak makaron (tak, jestem entuzjastą makaronu).

Chciałbym napisać Wam kilka świątecznych słów. Wiecie, że życzę Wam najlepiej. W Święta nie jest inaczej. Pozdrawiam świątecznie i życzę trafionych prezentów pod choinką oraz samych najlepszości muzycznych na przyszły rok. Nie zapominajcie otoczyć się muzyką, którą lubicie. Święta to dobra okazja, aby podziękować za wszystkie poklepywania po ramieniu i słowa aprobujące moje działania blogowe, ale również za konstruktywne uwagi. Pamiętajcie, że jeżeli nie wiecie, co ze sobą począć boltzowa Muzyczna Czasoprzestrzeń stoi przed Wami otworem. Wyrazy szacunku w Waszą stronę śle, Wasz Boltzczysław ;)

Z post-rockowego punktu słyszenia Święta Bożego Narodzenia brzmią następująco. Christmas Song autorstwa Mogwai.


poniedziałek, 23 grudnia 2013

Odkurzanie

Pewnie Was zaskoczę, ale rok 2013 się kończy. Zdziwieni? Cóż, wchodzimy w czas podsumowań. U mnie nie znajdziecie żadnych muzycznych podsumowań muzycznych roku. Nie lubię ich. Nie lubię z powodu mnogości płyt. Przepraszam, ale nie uważam podsumowań za sprawiedliwe. Taki przykład: z pi razy drzwi miliona płyt wydanych w 2013 przesłuchaliście 200 z nich. Czy podsumowanie jest sprawiedliwe? Don't think so. Osobiście szlag by mnie trafił gdybym po opublikowaniu listy zorientował się, że kogoś pominąłem, albo w połowie 2014 poznał zjawiskowego eLPeka z 2013. Co wtedy? Lista do kosza. Za bardzo się tym przejmuję...
Jednak muszę przyznać, że jest też pozytyw podsumowań. Można sprawdzić, które płyty umknęły. Tylko dlatego przeglądam podsumowania. Wszystko ma dobre i złe strony.

Ostatnio przeglądałem boltzową plejlistę i odkurzyłem tegoroczne wydawnictwo Jamesa Blake'a Overgrown. Z perspektywy czasu muszę stwierdzić, że chłopak zna się na rzeczy. Czasami bywa tak, że człek "zachłyśnie się" płytą. Wiecie pierwsze wrażenie - przemegacacywdechę - a później: "Czym się jarałem?". Overgrown wciąż smakuje wyśmienicie. Gdybym miał tworzyć podsumowania roczne (może kiedyś zmienię zdanie na ich temat) na pewno nie pominąłbym drugiej płyty młodego Brytyjczyka.

Trzymajcie się! Jeszcze trochę i wielka wyżerka (sorry za konsumpcyjny aspekt Świąt, ale sami widzicie jak jest). Jak już posprzątaliście, zakupiliście to co zamierzaliście proponuję zatrzymać się na chwilę i wysłuchać jak ładnie gra dla Was James Blake.
I am Sold z Overgrown.


piątek, 20 grudnia 2013

Open'er Festival 2014 - raport nr 4


Phoenix. Właśnie Ci panowie z Francji zostali dzisiaj kolejną częścią składową line-upu Open'era 2014. Rzecz jasna zagrają na Open'er Stage, czyli na głównej scenie. Wiemy też, którego dnia zawładną sceną i (oby) publicznością. Zagrają ostatniego dnia festiwalu, czyli 5 lipca.

Phoenix, a Pan Boltz? Znam. Nie przepadam, ale koncertem bym nie pogardził. Podobno na żywca jest bardzo nieźle, co widać wyżej. Można pokręcić pupką. Z premedytacją wybrałem kawałek 1901. Swego czasu całkiem długo go zapętlałem.

Gwoli formalności dodam, że Francuzi nie są headlinerami przyszłorocznej edycji Open'era. Wciąż czekamy na dwóch pozostałych headów. Wasze typy?

Kolejne ogło w nowym 2014 roku.

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Oby dobry wieczór!: Forest Swords

Czuję, że nie powinienem proponować Forest Swords na poranny odsłuch w ramach "Oby dobry dzień!" stąd pomysł na "Oby dobry wieczór!". Taka sytuacja.

Ostatnio przewinęło się przez boltzową plejlistę kilka albumów -> L4. Większość okazała się "jednoodsłuchowa". Co nie znaczy, że jeszcze nie dam im szansy i że nie znajdzie się dla nich miejsce w Muzycznej Czasoprzestrzeni. Nie każdy album musi kopnąć od razu.

No i tak sobie słucham różności muzycznych, aż tu nagle ryps! Muzyczny lewy prosty z Wielkiej Brytanii. Forest Swords - Engravings. Jeżeli chcecie osiągnąć maksimum doznań słuchajcie tego wieczorem/nocą. Elektroniczności Matthew Barnesa najbardziej smakują mi po ciemku.
Lokalizujcie proszę słuchawki, zakładajcie je i dajcie się zabrać do świata Forest Swords. Bardzo polecam. BARDZO. Wciąż jestem oczarowany tą płytą i chciałbym, abyście i Wy rzucili na nią uchem.

Za teledysk do Thor's Stone jest odpowiedzialny dobry znajomy Foalsów - Dave Ma.


czwartek, 12 grudnia 2013

Open'er Festival 2014 - raport nr 3

Widzę to tak. Jutro o rano wskakuje do tego posta nazwa kolejnego headlinera Open'er Festival 2014. O 8:00 Ziółkowski Mikołaj zapowiedział się w programie Poranne Kakao w Radiu Roxy i ma ujawnić nazwę wykonawcy/projektu/zespołu.
Wygląda na to, że współpraca Open'er Festival z Trójką jednak upadła ;( Trzeba się przyzwyczaić do nowej rzeczywistości.

No tak tak jak piszę jutro head, a dzisiaj serwuję pierwszego polskiego wykonawcę ogłoszonego na przyszłoroczną edycję. Super tajni, anonimowi, ale za razem cholernie utalentowani - projekt BOKKA.

Kawałek Town of Strangers z debiutu BOKKA miażdży Muzyczną Czasoprzestrzeń. Sprawdźcie.



Ogłoszenia w Radiu Roxy, czyli friends reunion - Tymon i Mikołaj znają się jak łyse konie.

Długaśne dżingle, krótkie wejścia, ech. Pierwsze spotkanie z Radiem Roxy średnio na jeża.

Ale headliner jest ogłoszony. Fani Pearl Jam - cieszcie się ;) Legenda rocka zagra ok. 2 godzinny koncert. 3 lipca na Open'er Stage - Pearl Jam!

W lato obskoczą tylko 2 festiwale. W tym jeden nasz, polski ;D


Oby dobry dzień!: Washed Out

L4 w pełni = plejlista wypełniona po brzegi. Zaległości maleją równie szybko jak zasoby smarków w nosie. Jest dobrze! Gorączka spadła, ale za to muzyczna gorączka trwa.

Dzisiaj wrzucam do odsłuchania piosenkę z tegorocznego albumu Washed Out. Od razu zwróciłem na nią uwagę. Dzwoneczki na początku. Identyczny dźwięk wydobywa się z tych, które mam na stanie u siebie na chacie. Identiko! Byłem sam w domu podczas odsłuchu i nagle słyszę dzwoneczki. "Cholera, ktoś łazi po przedpokoju!". Nikt nie łaził. To Washed Out mnie dezorientuje. To było pierwsze na co zwróciłem uwagę w kawałku All I Know. Druga rzecz to duch Coldplay'a. Jeszcze tego starego dobrego bez wydziwiania. W All I Know słyszę stary coldplejowy refren. No powiedzcie, że nie. W pewnym momencie zastanawiałem się nawet, czy Ernest Greene kryjący się pod pseudonimem Washed Out nie zaprosił na featuring Chrisa Martina. Puszczam oczko ;) Przesadnia celowa ;D
Z całej płyty Paracosm najbardziej zwróciłem uwagę na track All I Know i dla niego zarezerwowałem dzisiejszy postacz. Reszta albumu już mnie tak nie jara, ale jeszcze dam mu szansę.

Bądźcie pozdrowieni! Idę nie będę Was zarażać ;P

Washed Out - All I Know



poniedziałek, 9 grudnia 2013

Oby dobry dzień!: We draw A

Choroba wujasa Boltza chorobą wujasa Boltza, ale świat muzyczny nie stoi w miejscu. Ostatnio pojawiły się intensywniejsze zawirowania. Podkreślam, że w świecie muzycznym. Nie mówię o wietrznym obliczu orkanu Ksawery (wyrazy szczerej niewdzięczności w jego stronę). Jak sama nazwa wskazuje zawirowania zawdzięczamy 4-utworowemu minialbumowi Whirls EP.

We draw A to wrocławskie popowe duo, w którym na 200% palce macza Peve Lety znany z chociażby Indigo Tree i SWNY (moje zachwyty nad SWNY znajdziecie pod tym linkaczem). 19 listopada nakładem nastawionego na electro-popową muzykę Brennnessel wyszła druga EPka projektu We draw A zatytułowana Whirls EP. Na EPce znajdują się 4 utwory w, a jakże, stylistyce electro-popowej. Ale to nie jest słodki wymuskany electro-pop. Zdecydowanie nie. Kawałki na Whirls EP mają dużą domieszkę mroku. Domieszkę przemyconą z projektu SWNY. 

Harm to dla mnie niekwestionowany nr 1. Czekam na sam koniec, aby móc uraczyć ucho zjawiskowymi dźwiękami ostatniego utworu na EPce Whirls. Nie żebym deprecjonował jakość pierwszych trzech tracków. Oj nie. Zawsze znajdzie się rodzyn, który się wyróżnia. Tymże rodzynkiem - wisienką na torcie zaserwowanym przez We draw A jest utwór Harm. Słuchajcie jako i ja słucham ;)

Ach! No i mało co bym zapomniał! Whirls EP można na legalu ściągnąć i ugościć na własnym dysku. Klikajcie free download na Soundcloudzie We draw A.

niedziela, 8 grudnia 2013

Open'er Festival 2014 - raport nr 2

Joł! Kolejna część składowa openerowego lajnapu została ujawniona.

Ogłoszenie z 6 grudnia, więc już nie takie świeże. Napisałbym wcześniej, ale przeziębienie rozłożyło mnie na łopatki. Tona zużytych chusteczek, litry herbaty i takie tam inne czosnki na zdrowotność. Podczas ekspresowej kuracji nie chciało mi się odpalać komputera. Dzisiaj jest trochę lepiej, czego dowodem jest wpis.

W sumie wpis to za duże słowo. Zwykły krótki komunikat, raporcik.
Ogłoszonego w Mikołajki artysty nie znam. Podobno świetny. Pusha T pojawi się w Gdyni w sobotę 05.07 lipca na nowej scenie nazwanej Here and Now Stage.

Numer 1 w lastfmowym rankingu najczęściej odtwarzanych utworów Pusha T - Numbers On The Boards.

 

czwartek, 5 grudnia 2013

Open'er Festival 2014 - raport nr 1

Fanfary! Pierwszy headliner Hei... Tfu! Open'er Festival 2014 jest już ogłoszony. I to jaki headliner! ;D

Okazało się, że ogłoszenie nie miało miejsca na antenie Trójki w Programie Alternatywnym (smutno, człek się przyzwyczaił do trójkowych ogłoszeń), ale na stronie Open'era. Dziwaczny pomysł. Tak jak się domyślałem strona internetowa festiwalu nie wytrzymała ilości jednoczesnych wejść i sami się domyślcie co było wynikiem takiego stanu rzeczy. Większości komunikatu Mikołaja Ziółkowskiego nie dosłyszałem. Wychwyciłem tylko, że pierwszy headliner to numer jeden w ankiecie "Kogo chcesz usłyszeć na OF 2014?" i samą nazwę kapeli. Wystarczająco dużo ;D

Drodzy moi zróbcie hałas dla The Black Keys, bo 02.07 na Open'er Stage będziecie mieli możliwość zobaczyć/usłyszeć ich w Polsce. Nie mogę się doczekać ;)


Oby dobry dzień!: Pixies

Ta ta ra ta ta! Dzisiaj o 19:00 w trójkowym Programie Alternatywnym Pan Ziółkowski odsłoni pierwsze open'erowe karty. Miejmy nadzieję, że będzie ich kilka, a nie tylko jedna. Fejsbukowy mówi, że liczba mnoga Alterklub, że liczba pojedyncza. Poczekamy zobaczymy.
Na tę chwilę proponuję odsłuch kawałka zespołu, który na niech stracę, dajmy na to 80% zawita latem do Gdyni. Jest w openerowym czasie w Europie i jest mile widziany. Mowa o Pixies.

Nie. Nie będę wrzucał kawałka Where is my mind?. Nie pójdę na łatwiznę.
Ostatni post był o...? Zgadza się. Pisałem o The Cure i ich fantastycznym Disintegration. Nie bez powodu wspominam o tym wydawnictwie. Dzisiejszy track pochodzi z albumu z tego samego rocznika, co Disintegration. W 1989 roku wyszedł album Pixies zatytułowany Doolittle.
Próbuję sobie przypomnieć kiedy słyszałem utwór Monkey gone to heaven po raz pierwszy i śmiało mogę stwierdzić, że usłyszałem go w Antyradiu. Od pierwszego usłyszenia zaintrygowałem się tym kawałkiem. Niby wokal zupełnie niecharakterystyczny, niby nie ma fajerwerków kompozycyjnych, jest surowo, jest buńczcznie, ale cholera: "Cóż to było?". Nie zawsze trzeba być mistrzem wokalnym i używać miliona dziwnych dźwięków, żeby stworzyć przesmaczne muzyczne danie.

Na dzisiejsze muzyczne śniadanie wujas Boltz serwuje kolejny klasyczny kąsek w postaci zespołu Pixies i utworu Monkey gone to heaven. Smacznego ;]



PS. Trzymajcie kciuki, aby o 19 nie było memowego badum-tsss i żeby ogłoszenia były jakościowe. Widzę kto nie trzyma!

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Oby dobry dzień!: The Cure

Powiem Wam, że jakoś tak średnio znoszę przyjście zimy. Zimno, ciemno, śnieg w perspektywie. Brrr. "Dobijam" się przy akompaniamencie The Cure. Obecnie na mojej plejliście króluje ich legendarny album Disintegration.

Już od czwartku wałkuję jeden z najlepszych albumów rockowych ever. Album Disintegration pojawił się rok przed moimi narodzinami. Szkoda, że nie pojawił się rok później. Mógłbym szczycić się, że jest z mojego rocznika ;) Płyta z 89' jest fantastyczna od początku do końca. Po raz wtóry dziwuję się, że smutna muzyka jest taka cudowna. Życzę sobie, aby Pan Ziółkowski od Alter Artu wpadł kiedyś do Programu Alternatywnego i wypowiedział nazwę The Cure w kontekście przyszłorocznego Open'era. Widziałbym The Cure w roli headlinera Open'era 2014. Oj, jakbym skakał z radości jakby 5 grudnia (pierwsze ogłoszenie Open'era 2014!) okazało się, że w któryś z festiwalowych dni zagra zespół z Wielkiej Brytanii.

Zostawiam Was z Robertem Smithem i ekipą. Lovesong z Disintegration. Ta partia basu, zgrabny klawisz i wokal Smitha. Och i ach... Klasyka.

Trzymajcie się ciepło!

wtorek, 26 listopada 2013

Wszystko wskazuje na to, że...

...zobaczę/usłyszę Moderat na żywo!


Jeden mały, papierowy świstek, a tyle radości. Od wczoraj jestem w posiadaniu biletu dającego możliwość doświadczenia na żywo muzyki zespołu, który wydał jedną z najlepszych płyt w 2013 roku. Mam oczywiście na myśli album II. Pisałem o nim nie raz. No w sumie dwa razy jak dobrze pamiętam. Nie wykluczam, że napiszę jeszcze kilka razy. Dobra, whatever. To jest bardzo zacna płyta.

Przypomnę jeszcze gwoli formalności gdzie i kiedy koncert Moderat się odbędzie. Widzimy się 29 marca 2014 roku w Galerii Szyb Wilson w Katowicach. Moderat Live Multimedia Show odbędzie się w ramach Before Tauron Nowa Muzyka 2014. Bilety po 70 złotych (do wyczerpania puli), a później po 80 złotych. W dniu koncertu (o ile jeszcze takowe zostaną) bilety kosztować będą 90 złotych.

Sprawdźcie proszę trailer zapowiadający styczniowo-marcową trasę Moderat. W tle utwór Versions z płyty II.


PS. A propos zdjęcia. Spostrzegawczy zobaczą siną plamkę na paznokciu palca środkowego potocznie zwanego fuckerem. Patrzcie gdzie pchacie paluchy i uważajcie na drzwi. Przytrzaśnięcie palca to bolesna sprawa. Karolu M. dzięki za przyczynienie się do zdarzenia ;P

poniedziałek, 25 listopada 2013

"MAMY KINO W TG?!"

Jest jubileusz! Post nr 300! ;D

Będzie to jeszcze jeden lokalny wpis. Wybaczycie mi? ;)
Według zapowiedzi zostajemy w Tarnowskich Górach. Pewnie zaskoczę część czytaczy z powiatu tarnogórskiego, ale od października w Tarnogórskim Centrum Kultury działa kino. "MAMY KINO W TG?!" Z małego Dyskusyjnego Klubu Filmowego Olbrzym działającego od 2009 roku w TCK wyłonił się Duży Olbrzym i na dobre zadomowił się w sali widowiskowej tejże instytucji kultury. Przy czym wciąż odbywają się projekcje w Małym Olbrzymie, czyli tam gdzie w 4 lata temu kino startowało.
"Pa czemu piszesz Pan o filmie jak poświęcam swoje kilobajty, aby poczytać o muzyce?". Ano już tłumaczę. 1 grudnia o 20:00 odbędzie się ponowna projekcja musicalu Metallica: Through The Never w 3D. Jakoś słowo musical nie pasuje w zestawieniu z nazwą Metallica, ale kij z tym, przeboleję. Lubię dziwne połączenia. Na poprzednie wyświetlenie nie udało mi się wpaść -> student studiów zaocznych pozdrawia wszystkich zgromadzonych. Bardzo żałowałem, straciłem nadzieję, że obejrzę Through The Never na dużym ekranie, a tutaj zwrot akcji! Na fejsbukowym profilu Kina Olbrzym zainicjowano akcję pod tytułem będą lajki - będzie jeszcze jedna projekcja. Wystarczająco dużo narodu kliknęło lubię to! i widzimy się 1 grudnia o 20:00 w TCK ;D

Cena takiej przyjemności to 12 złotych polskich.

Trailer Metallica: Through The Never wygląda tak:

Oby dobry dzień!: The Sin Company

 Uszanowanie!

Ostatni tydzień listopada zaczynamy muzyką tarnogórskiej kapeli The Sin Company, czyli wkraczamy weń na pełnej pi... Oczywiście miałem na myśli, że na pełnym gazie.

Prawie 8 miesięcy temu pojawił się pierwszy wideoklip The Sin Company do kawałka Wanted! Dead Or Alive. Uskutecznieniem tegoż teledysku zajął się Tomasz Bulenda z Garage Made Video. Z kolei zaszczyt nagrania teledysku do drugiego singla zatytułowanego Panic Hours przypadł Adamowi Gawendzie. Kogo Chłopaki z The Sin Company wybrali do nakręcenia klipu nr 3? Wybór padł na Tomasza Bulendę.
Teledysk do Up In Arms wczoraj miał swoją premierę. Up In Arms to trzeci utwór z zapowiadanej na koniec roku 2013 pierwszej debiutanckiej EPki The Sin Company. Utwór nie odbiega jakością od dwóch poprzednich. Przy odpalaniu nowości TSC jestem dziwnie spokojny o warstwę artystyczną. Tym razem było podobnie. Up In Arms zacnie łączy melodię z czadem. Recepta na dobry początek tygodnia ;)

Oby dobrego, czadowego dnia z The Sin Company życzę!

Posłuchajcie proszę Up In Arms.
 

piątek, 22 listopada 2013

Moderat + Katowice = 29.03.2014

Jest dobrze! Jest bardzo dobrze! Na fejsbukowym profilu Tauron Festiwal Nowa Muzyka pojawiła się przezacna informacja koncertowa. Moderat wraca do Polski. I nie mówię tutaj o lutowym koncercie w warszawskim Basenie, oj nie. 29 marca 2014 roku w ramach Before Tauron Nowa Muzyka 2014 niemieckie trio zagra koncert w Galerii Szyb Wilson w Katowicach na ul. Oswobodzenia 1. Dwa dni później Niemcy zagrają w Poznańskim CK Zamek (koncert jest organizowany przez agencję Automatik i CK Zamek).

Ceny na koncert Moderat w Galerii Szyb Wilson wyglądają następująco:

Pierwsza pula (dostępna od dziś do 1 stycznia, bądź wyczerpania puli): 70 zł
Druga pula (od 1 stycznia do koncertu): 80 zł
Cena biletu w dniu koncertu: 90 zł

Bileciwa można nabywać za pośrednictwem Ticketpro, Ticketportal, Biletin lub Biletomat.

Sukcesywnie kończą się zespoły z boltzowej czołówki must see. Moderat jest na niej wysoko. A tutaj proszę, taka okazja. I jeszcze pod samym nosem w Katosach. Żal byłoby nie skorzystać z takiej sposobności. 29 marca zaznaczam na czerwono ;)

Ma ktoś pożyczyć 70 zł? ;D

czwartek, 21 listopada 2013

Oby dobry dzień!: Metronomy

Już od jakiegoś czasu po internetach śmiga nowość od Metronomy. Mając w głowie hiciory The Bay, The Look, Radio Ladio, albo Heartbreaker z dźwiękiem skrzypiących drzwi odpaliłem kawałek I'm Aquarius będący zapowiedzią nowego albumu zespołu z Wielkiej Brytanii. Płyta Love Letters wyjdzie 10 marca 2014 roku (można już korzystać z pre-ordera). Mam nadzieję, że wtedy będzie już ciepło ;D
No i tak sobie odsłuchuję kawałek I'm Aquarius. Na pierwsze wrażenie poziom ukontentowania był delikatnie mówiąc średni. Drugi, trzeci, czwarty raz i piosenka zwiększała swoją wartość przy każdym kolejnym odsłuchu. Na chwilę obecną jestem bardzo zadowolony z propozycji muzycznej Metronomy. I'm Aquarius trąca minimalizmem. Zbyt dużo się nie dzieje, ale numer ma w sobie coś do czego chce się wrócić. Może to zasługa 'szu du du a' uskutecznianego przez jak mniemam Panią Annę Prior (perkusistkę Metronomy)? Nie no. Nie ma wstydu. Dobry track.

Polecam historię muzyczną z wykorzystaniem znaków zodiaku. Metronomy - I'm Aquarius.


Bądźcie pozdrowieni!

środa, 20 listopada 2013

Józef Kania mistrz polskiego grania i śpiewania

Szok! Polak podbija brytyjskie Mam Talent! Młody, utalentowany Józef Kania z Nowego Grodziska Mazowieckiego niepozornie wkroczył na scenę w towarzystwie swojej przyjaciółki - gitary, którą dostał za świadectwo z paskiem w drugiej klasie gimnazjum (średnia 5,0). Od zawsze jego konikiem był język polski. W wywiadzie po występie Józek opowiedział historię, która zmieniła jego życie. Podczas jednej z lekcji z języka polskiego w gimnazjum nauczycielka poprosiła uczniów, aby wyrwali kartkę z zeszytu i napisali wiersz. Następnie zebrała je i wzięła się do lektury. Gdy trafiło na wiersz autorstwa Józka rozpłakała się, a jej łzy skapywały na zabrudzone kredą biurko. Wtedy Józef Kania zdecydował się, że połączy swoją fascynację słowem z graniem muzyki. Nie będę się rozpisywał na temat poczciwego Józka. Sami zobaczcie i posłuchajcie!


Oczywiście powyższa historia jest nieprawdziwa, a za filmikiem z dzisiejszego posta stoi doskonale znany zbój internetowy - CeZik. Raz jeszcze zdecydował się zrobić przeróbkę z kategorii 'drugie'dno' (pamiętacie Zaklętą Antylopę, prawda?).
Niesamowite jak wiele osób dało się nabrać. Kiwam głową z niedowierzaniem.

Pan Boltz przesyła wyrazy uznania. Doskonała robota, CeZik!

poniedziałek, 18 listopada 2013

UL/KR [17.11.2013] oczami/uszami Pana Boltza


Niegdyś nadużywałem wyrazu klimat. Irytowało mnie to. Aż w końcu postanowiłem rozpocząć walkę ze słownym nałogiem. Sytuacja zmusiła, aby zawiesić narzuconą przez siebie przerwę. Wczoraj byłem na koncercie duetu UL/KR. W kontekście zespołu UL/KR słowo klimat jest kluczowe.

Koncert miał miejsce w reaktywowanym Jazz Club Fantom w Bytomiu. Nigdy wcześniej tam nie byłem. Z relacji bywalców starego Fantoma dowiedziałem się, że kiedyś klub był większy. Po ponownym otwarciu jest znacznie bardziej kameralnie. Dla mnie bomba. Nieobszerne pomieszczania sprawiają wrażenie przytulności. 
Naprzeciwko baru umiejscowiona jest scena przypominająca pokój z oldschoolowymi tapetami. W tych oto okolicznościach architektonicznych przyszło grać zespołowi UL/KR. Kilkanaście minut po 21:00 na scenę wkroczyli Błażej Król i Maurycy Kiebzak-Górski. „No! Nareszcie odrobię zaległości z Open’era!” – ucieszyłem się w duchu. 
Jeżeli ktoś spodziewał się, że Panowie z UL/KR odtworzą swoje piosenki w formie 1 do 1 tak jak zostały nagrane na albumach (UL/KR z 2012 roku oraz Ament z 2013) mógł się solidnie zdziwić. Wykreowałem sobie koncertowe kryterium brzmiące ‘oczekuj nieoczekiwanego’. Duet z Gorzowa Wielkopolskiego sprostał moim oczekiwaniom. Koncert UL/KR był niczym mixtape. Utwory zostały zaprezentowane w formie ciągłej. Mam tutaj na myśli, że następowały jeden po drugim bez chwili wytchnienia (no dobra, były z trzy przerwy na kulturalne przywitanie się, zakomunikowanie, że finito, a później, że będzie bis). Kawałki przenikały się. Niekiedy były odgrywane fragmentarycznie, częściowo. Zostały przearanżowane. I już nawet abstrahując od faktu, że miały taką, a nie inną formę (w sensie fragmentaryczną), o dziwo modyfikacji poddano nawet piosenki z najnowszej płyty. Rozumiem, że mógł się pojawić nowy pomysł na stare kawałki i przez to nastąpiły modyfikacje w ich strukturze, ale, że tak szybko pojawiły się zmiany w świeżynkach? Odważnie i do tego umiejętnie. Uważam, że w tym szaleństwie jest metoda. Dzięki temu zabiegowi nie miałem wrażenia, że słucham płyty. Czułem, że jestem na koncercie, że doświadczam muzyki na żywo. UL/KR jest jednym z tych magicznych zespołów, które potrafią zaczarować przestrzeń. Tworzą niezwykły klimat. Transowa aura, mocne basy, elektroniczności przeróżne no i intrygujący wokal Błażeja Króla tworzą muzyczną metafizykę. Zadziwiające jak smutna muzyka może przysporzyć tyle satysfakcji, a może i nawet radości. 

Dziękuję i obserwuję dalsze Wasze poczynania. Pozdrowienia śle Boltzczysław ;)

piątek, 15 listopada 2013

Ceny Open'era 2014

Bez zbędnych ceregieli. Konkret! Open'er Festival 2014 odbędzie się w dniach 2-5.07 w Gdyni na Lotnisku Gdynia-Kosakowo. Już od dziś można zagwarantować sobie uczestnictwo w tym wielkim polskim wydarzeniu muzycznym. Zerknijcie proszę jak wyglądają ceny karnetów/biletów na lipcowe wydarzenie.

Pula Alterklubu dla zarejestrowanych klubowiczów (1000 sztuk) w cenie:
Karnet 4-dniowy: 400 zł
Karnet 4-dniowy z polem namiotowym: 480 zł
Karnety są w formie elektronicznej.

Pula early bird - dostępna od dziś do 15.01.2014 bądź do wyczerpania biletów.
Karnet 4-dniowy: 450 zł
Karnet 4-dniowy z polem namiotowym: 530 zł

Pula regularna - wchodzi w momencie wyczerpania puli early bird, bądź 16 stycznia.
Karnet 4-dniowy: 550 zł
Karnet 4-dniowy z polem: 630 zł

Z kolei bilety jednodniowe kosztują 207 zł.

Przypominam, że Opener Festival 2014 nie ma już w nazwie nazwy piwa Heineken. Open'er stracił sponsora tytularnego. Jeżeli ktoś spodziewał się, że openerowe ceny zostaną takie same jak w zeszłym roku to winszuję optymizmu. Strata sponsora tytularnego to wielka sprawa. Alter Art pewnie znacząco dostał po kieszeni. Ale co tam. Moim zdaniem dalej nie jest źle. Kurka wodna! Wciąż uważam, że cena jest do ogarnięcia. Pod koniec ogłoszeń, mając przed oczami line-up w pełnej okazałości ocenimy, czy jest współmierna z wartością artystyczną przedsięwzięcia. Mocno wierzę, że będzie. Postaraj się drogi Alter Arcie ;D

W listopadzie mają pojawić się pierwsze nazwy artystów.

Ma ktoś pożyczyć 5 stów? ;D

Oby dobry dzień!: Segal

Ukłony dla fanów serialu Skins. Wierzę, że takowi zaglądają do Muzycznej Czasoprzestrzeni. Prawda? ;> Dzisiaj wrzucam piosenkę ikony tegoż brytyjskiego serialu, człowieka, który tworzył muzykę do intro każdego jednego sezonu. Ponadto niektóre jego kompozycje wykorzystywano w poszczególnych odcinkach. Wtedy był jeszcze Fat Segalem. Teraz został po prostu Segal.

Skins - mój ulubiony serial z lat wczesnej młodości. Świetna muzyka, barwni bohaterowie, angielski akcent. Właśnie wymieniłem podstawowe atuty programu z ramówki E4. Od razu oświadczam, że nie zobaczyłem 7, ostatniego sezonu do końca. Odwlekam zakończenie serialowej przygody życia. Nie dociera do mnie, że to już koniec. Ech.
Czas jakiś temu dowiedziałem się, że Segal wydał longplay'a. Tak jak kiedyś przy odsłuchach projektu Moderat utknąłem na Bad Kingdom, tak przy odtwarzaniu płyty The Fens zatrzymałem się na Changing The Guard. Ostry glitch, rave, cokolwiek to jest przeplatany melodyjną, pozytywnie ckliwą, segalową melodią. Poezja. Wracają najpiękniejsze skinsowe wspomnienia. Nie kładzenie się spać i czekanie na udostępnienie w internecie nowych odcinków Skins, oglądanie ich w godzinach późnonocnych/wczesnoporannych, byciem zombie na drugi dzień, chłonięcie każdej sekundy wykreowanej historii, googlowanie piosenek, które się w pojawiły w soundtracku. Ach. To jest coś, czego nikt mi nie zabierze, to jest coś, co będę wspominał z uśmiechem.

Uważam, że dla dużej grupy osób ten kawałek to zwykłą sieczka. Mnie jednak przywołuje wiele wspomnień. Zacnych wspomnień. Segal - Changing The Guard.

środa, 13 listopada 2013

Oby dobry dzień!: UL/KR

Zostajemy w Polsce. Dzisiaj proponuję duet z Gorzowa Wielkopolskiego. Zapinajcie pasy. To będzie psychodeliczny poranek ;D

Z niektórymi projektami muzycznymi mam tak, że jak ich słucham to pojawiają mi się obrazy. Hm. Może korzystniej będzie użyć słowa wspomnienia. Gdy odpalam UL/KR czuję na twarzy gorące powietrze, a przed oczami pojawia się w pełnej okazałości słońce niemiłosiernie rażące swoimi promieniami. Za UL/KR wziąłem się bezpośrednio po tegorocznym Open'erze. Ileż czasu spędziłem słuchając Ul/KR w letnie poranki! Nie żałuję ani sekundy. Było mi za to strasznie żal z powodu ominięcia ich koncertu. W relacji z Opener'a pisałem tak: " UL/KR - Przez kolejki po żarcie słyszałem raptem 1 (słownie jedną) minutę koncertu. Ale spoko, spoko. Kiedyś w końcu Was posłucham na żywo." Jak zapowiedziałem tak zrobię. 17 listopada nadarza się niesamowita okazja by swą zapowiedź ziścić. 17 dnia miesiąca listopada w reaktywowanym bytomskim Jazz Club Fantom na ul. Żeromskiego 27 (obecnie Plac Karin Stanek 1) zagrają bohaterowie dzisiejszego wpisu - UL/KR. Panowie mają rozpocząć o 21:00. Bilety w cenie 30 złotych. Widzimy się!


Do odsłuchu na dzień dobry proponuję element składowy pierwszej płyty Błażeja Króla i Maurycego Kiebzaka-Górskiego. Niechaj zabrzmi utwór Brodzę.


Czymcie się!

poniedziałek, 11 listopada 2013

Biało-czerwono

W ten biało-czerwony dzień chciałbym, aby w Muzycznej Czasoprzestrzeni pojawił się polski akcent. Daleko szukać nie musiałem, gdyż ostatnio trafiła mi się piosenka nowego projektu muzycznego Labrador Sea. "Pierwsze słyszę. A któż to?". Docierają do mnie Wasze pytania zadawane w myślach. Otóż projekt Labrador Sea tworzą Leman (Leman Acoustic) i Wojciech Żurek (Oh Ohio). Obaj Panowie już ze sobą współpracowali, a efektem wspólnych działań były 2 piosenki: Lonely Hearts i Holes. Na tym nie koniec. Już pod nowym szyldem muzycy nagrywają kolejne utwory. Pragnę zwrócić uwagę na liczbę mnogą. Według zapowiedzi udostępniona w zeszłym tygodniu piosenka Mellow Song nie będzie jedną, jedyną, samotną jaskółeczką fruwającą po niebie. Projekt Labrador Sea to pełnowymiarowy projekt, który kończy pracę nad materiałem na minialbum. Na tę chwilę nie znamy daty wydania EPki. Niech Panowie spokojnie pracują. Kierunek jest bardzo korzystny. Leman tłumaczy, że ten projekt powstał z chęci tworzenia muzyki melodyjnej i za razem surowej.

Kawałek Mellow Song został przyjęty w boltzowej Czasoprzestrzeni bardzo ciepło. Do tego stopnia, że zacząłem sobie mimowolnie nucić pod nosem. Czekam na więcej.

Przed Wami Labrador Sea i Mellow Song

wtorek, 5 listopada 2013

YOŮǸǦ PȐOĐUCEȐ OǸ Ɫ$Ď

Jeszcze kilka dni temu spokojnie, kulturalnie chłonąłem nową płytę Arcade Fire. Aż tu nagle, ryps! Eksploruję badawczo zasoby lastfma i udało mi się trafić na elektroniczny twór kolesia z facjatą zakrytą  maską z tagami seapunk i vaporwave. Co to jest? Czym to się je? Gdzie ja jestem? Nie mogłem nie sprawdzić ;D

Co się naklikałem to moje. Żeby jakoś ładnie, zgrabnie opisać zaistniałą sytuację muzyczną musiałem poszwędać się po internetach dłużej niż zazwyczaj.

Po owocnym reasearchu dotarłem do informacji, że Blank Banshee pochodzi z Kanady. Ma na karku 26 lat. Sam siebie na fesjbukowym profilu opisuje następująco, cytuję: "YOŮǸǦ PȐOĐUCEȐ OǸ Ɫ$Ď". Dowcipniś ;D
Jestem jeszcze winny parę słów o gatunku seapunk. Z tego, co wyczytałem to spuścizna cyberkultury lat 90'. Jaskrawe kolory, dźwięki oceanu, piramidy, delfiny, dużo elektroniki...
Z kolei vaporwave to kolejny level seapunku. Również skupia się na świecie komputerowym. Dalej jest kolorowo, są screeny z gier komputerowych, mnóstwo psychodeliczych obrazków i co za tym idzie dużo dziwnie pięknej muzyki. Muzyka vaporwave określana jest m.in. jako: “corporate smooth jazz Windows 95 pop”.


Teen Pregnancy z Blank Banshee 0
 
Przez chwilę miałem wrażenie, że zgubiłem się w internecie, ale dzień, w którym poznałem muzykę Blank Banshee to jeden z najlepszych muzycznych dni w moim boltzowym żywocie. Wysokie stężenie dziwnych dźwięków. Albo inaczej. Wysokie stężenie zacnie dziwnych dźwięków. Definicja eargasmów. Syndrom ciarzastości. Ciarki nie dlatego, że mam nieszczelne okno przy komputerze (swoją drogą trzeba coś z tym zrobić, bo ciągnie po lędźwiach).
W tym poście skupiam się nad "zerówką", czyli pierwszym mikstejpie (że sobie pozwolę spolszczyć, przepraszam polonistów) Blank Banshee zatytułowanym po prostu Blank Banshee 0. Drodzy moi. Blank Banshee w 30-minutowym mikstejpie  potrafił połączyć takie gatunki jak witch house, house, jakieś jungle, funky, chillwave, może nawet r'n'b. Wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie. W elementach składowych wydawnictwa Kanadyjczyka jest miejsce dla soczystego basu, ćwierkających ptaszków, modulowanego wokalu, zapożyczeń fragmentów piosenek (w kawałku Purity Boys został użyty fragment piosenki Purity Ring pt.: Obedear), oraz przeciągłych nut tworzących przezacne, medytacyjne, transowe landszafty . I to jest spójne! Tego da się słuchać. No ja się nachwalić nie mogę. Polecam Wam, a wiecie, że jak bym Waszego ucha nie śmiał skrzywdzić.

W tym roku Blank Banshee wydał kolejny mikstejp o zaskakującym tytule Blank Banshee 1. Póki, co zatrzymałem się na "zerówce", ale "jedynka" czeka w kolejce. Tak więc, (nigdy nie zaczynaj zdania od tak więc, raz jeszcze przepraszam polonistów) do odsłuchu proponuję kawałek, który zatrzymuje czasoprzestrzeń - World Vision.




Zajrzyjcie na oficjalny tumblr Blank Banshee. Już samo eksplorowanie jego tumblr to wielka przygoda.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Heineken Open'er Festival 2014

Jeszcze człowiek nie wyleczył poparzonych palców po cmentarnych eskapadach, jeszcze nie wszystkie znicze zgasły, a tu taki grom z jasnego nieba! Nie będzie Heineken Open'er Festival 2014! Tzn. ogólnie będzie. Ale już bez Heinekena w nazwie. Podkreślam. W nazwie. Piwo na H zostaje patronem Open'era, czyli wciąż będzie dostępne na terenie festiwalu. 

True story. Open'er Festival 2014. Jak czytamy na słynnym serwisie społeczności open'erowej Brotherhood of Open'er niekoniecznie musi tak zostać. Wciąż jest szansa na pozyskanie sponsora tytularnego. Kto nim zostanie? Pytajcie Pana Ziółkowskiego.
Tyle w kwestii złych informacji. Mam dobrą wiadomość! Od 15 listopada będą dostępne karnety na przyszłoroczną edycję HOFa 2014 tfu! OFa 2014. I teraz pytanie/wątpliwość. Czy pomimo radykalnej decyzji Heinekena ceny pozostaną takie same? Odpowiedź 15 dnia listopada.

Pomachajcie na do widzenia nazwie Heineken Open'er Festival.

środa, 30 października 2013

Oby dobry dzień!: Krzysztof Zalewski

"Dla po nas pokoleń zrobimy jaśniej".

I znów zacząłem śpiewająco! Staję się przewidywalny ;P

Mam dla Was 3 minuty i 12 sekund wysokiej jakości polskiej muzyki autorstwa człowieka, który do granic możliwości testuje moją muzyczną cierpliwość. Panie Zalewski, kurde mol! Nareszcie! W końcu jeden z najlepszych wokali w Polsce nagrał długograja.
Krzysztof Zalewski. Ta jest. To ten młody jegomość w skórze i z długimi piórami, który rozpierniczył wokalnie konkurencję w bodaj drugiej edycji polsatowskiego talentszoł pod tytułem Idol. Trochę czasu od tamtej przygody minęło. Wygląd zewnętrzny uległ zmianie, ale głos został. Po zespole Zalef, Japoto, po muzykowaniu z Hey i Muchami nadszedł czas na własne wydawnictwo. Płytę Krzysztofa Zalewskiego zatytułowaną Zelig promuje singiel Jaśniej. Tytuł singla zobowiązuje. Zaiste w Muzycznej Czasoprzestrzeni Pana Boltza zrobiło się jaśniej. Głos Krzyśka jest bardzo mile słyszany. Utwór Jaśniej jest rytmiczny, wpadający w ucho, z przekazem, z jajem nosz bardzo brawo! Znowuż musiałbym użyć wyświechtanego sformułowania - Polak potrafi. I z dumą go użyję, a co? W listopadzie możemy się spodziewać całego wydawnictwa.

Polecam kłaniając się nisko w pas. Krzysztof Zalewski i Jaśniej.




wtorek, 29 października 2013

Oby dobry dzień!: Panama

"Aaaaaaalways I remember you..."

Zacząłem śpiewająco. Mam nadzieję, że i Wam wkręci się poniższa propozycja muzyczna.

Dzisiaj wybór padł na sentymentalno/letnio/melancholijny zespół Panama. Jak sama nazwa wskazuje zespół pochodzi z Australii. No co? Raz na jakiś czas można zagrać niewinnym żarcikiem zakrawającym o suchar.

Powaga. Ostatnio wpadła mi do plejlisty EPka Panamy. Tytuł EPki to Always. Electro-popowy zespół z Sydney zaserwował na tymże minialbumie 3 (słownie: trzy) piosenki. Uwaga wypisuję tytuły: Always, How We Feel, Destroyer. Jakoś namiętnie nie zapętlam tegoż wydawnictwa, ale uważam, że warto o nim napisać. Coś mnie do niego przyciąga. Wracam doń co jakiś czas. Każdy z numerów jest niezły ze wskazaniem na dobry. Jednakże mam faworyta. Niewątpliwym numerem jeden zarówno pod względem kolejności jak i jakości jest tytułowy kawałek Always. Bardzo mi przypadł do gustu. Pewnie przez te charakterystyczne elektroniczne trele przewijające się przez całą piosenkę. Wszystko cacy tylko podczas odsłuchu Panamy  nasunęło mi się następujące pytanie. Czy jeżeli słuchając zespołu, którego słuchamy pierwszy raz mamy wrażenie jakbyśmy mieli już z nim kiedyś styczność to dla danego projektu muzycznego dobrze czy źle? ;> Jak myślicie? Czy zarzut wtórności, czy raczej dobre inspiracje?

Zapraszam do odsłuchu. Panama - Always w Muzycznej Czasoprzestrzeni Pana Boltza.
Bądźcie pozdrowieni! ;)

piątek, 25 października 2013

Oby dobry dzień!: Fair Weather Friends

Oby dobry!

Ależ dzisiaj mam smakowitość! Zaufajcie mi. Odpalajcie dzisiejszy track bez wahania.
Mam nadzieję, że nazwa Fair Weather Friends nie jest dla Was obca. Koalicja muzyczna łącząca Czeladź, Sosnowiec i Katowice przygotowuje się do wydania długograja. Swojego pierwszego, debiutanckiego. Poprzednie większe wydawnictwo (mam tutaj na myśli EPkę Eclectic Pixels) było oszałamiająco zacne. Nie zlokalizowałem tam słabego utworu. Czas jakiś później pojawił się świetny singiel Fly By. Generalnie same superlatywy. Nie ma wstydu. Chłopaki generują znakomite melodie. No i ten charyzmatyczny Michał Maślak na wokalu. Jeżeli ktoś zna Fair Weather Friends to wie o czym mówię, a jeżeli nic komuś ta nazwa nie mówi to zapraszam do odsłuchu poniższego utworu.

Poczujcie się weekendowo i odpalajcie nowy singiel Fair Weather Friends będący zapowiedzią debiutanckiej płyty. Album ma podobno wyjść na jesieni 2013 [update: jednak ma wyjść w pierwszym kwartale 2014]. Fake Love jest co tu dużo mówić światowo brzmiącym electro-popem łamanym na synth-pop z Polski(!). Polecam!

środa, 23 października 2013

Foals [19.10.2013] oczami/uszami Pana Boltza

26 marca 2013 roku moje konto bankowe uszczupliło się o 139 złotych polskich. O godzinie 10:04, czyli dokładnie 4 minuty po udostępnieniu do sprzedaży biletów na koncert Foals zostałem szczęśliwym posiadaczem jednego z nich. 19 października 2013 transakcja się ziściła, a autor bloga niejaki Bolesław Kowalski znany jako Pan Boltz doświadczył cudu spełnienia się życzeń urodzinowo-świąteczno-różnokazyjnych. "Spełnienia marzeń!". 19 października jedno z nich się uskuteczniło.

Nie mogę o tym nie wspomnieć. Za sprawą koncertu Foals po raz pierwszy odwiedziłem Warszawę. Jakoś nigdy nie było po drodze, aby pojawić się w stolicy Polski. Przed koncertem wraz z ekipą koncertową (ślę wyrazy szacunku w Waszą stronę moi drodzy kompani ;) ) postanowiliśmy nabić trochę kilometrów i pozwiedzać Warszawę. Odetchnijcie z ulgą. Omijam relację ze zwiedzania.

Mając w nogach długaśne zwiedzanie koło 18:00 ruszyliśmy ku Stodole. Zastała nas niekrótka kolejka. Ale czymże była chwila stania w kolejce przy nadchodzących wydarzeniach. Przynajmniej mieliśmy czas, żeby przeanalizować nadchodzące koncerty w Stodole. Gdy już weszliśmy tak dla odmiany znów czekała na nas kolejka. Tym razem do szatni. W międzyczasie nabyłem drogą kupna koszulkę z europejskiej trasy Foals, którą po koncercie niezwłocznie przyodziałem zastępując tym samym przemoczoną koncertową (jeszcze na koniec zebrałem na klatę część wody wylanej na publikę przez Yannisa).

Wchodzę na salę, lokalizuję scenę, patrzę w prawo - balkon. Uśmiechnąłem się pod nosem. Balkon będzie ważnym elementem koncertu, ale o tym w swoim czasie. O 19:30 ze zniecierpliwieniem czekaliśmy już na występ supportu jakim był zespół No Ceremony///.

Zaskoczenia nie było. Tak jak się spodziewałem występ No Ceremony/// nie wzbudził mojego entuzjazmu. Nie jestem fanem kompozycji tego zespołu. Debiutancka płyta nie powalała na kolana. Piosenki w wersji live niestety też. Odniosłem wrażenie, że nagłośnienie im nie pomagało, nadawało zbyt dużo hałaśliwości. Uważam, że korzystniej brzmieliby gdyby byli bardziej subtelni. Pogibałem się, żeby nie stać jak kołek, ale myślami byłem już gdzie indziej.

Planowo koncert Foals miał rozpocząć się o 21:30. W rzeczywistości pierwsze dźwięki Prelude zabrzmiały koło 21:20. Wszystko zaczęło się od migających świateł. Tło sceny zdobiła grafika z kobrami. W takich okolicznościach stopniowo pojawiały się znajome postacie. Gdy zaczął rozbrzmiewać otwieracz z płyty Holy Fire czułem, że to będzie to. To będzie koncert, o którym będę opowiadał moim wnukom. To są ci panowie. To ich słuchałem i oglądałem przez lata na YouTube. To przy ich muzyce na skórze pojawiały mi się ciarki. Gdzieś w okolicach drugiego utworu jakim był Total Life Forever z... Total Life Forever Yannis Philippakis wspomniał, że pamiętają openerowy koncert z 2011 roku i, że było do bani, bo padało. A tam do bani. Z tego co ludziska mówili to było cacy (smutam, bo nie było mnie w Gdyni).
Po tytułowym tracku z drugiej płyty nadszedł czas na Olympic Airways, czyli setki gardeł skandujące "dis-ap-pear". Dla takich chwil buli się kasę i poświęca czas, aby iść na koncert. Kawałki Foals nie stoją w miejscu. One ciągle ewoluują. Takie Olympic Airways jest jeszcze bardziej skoczne niż kiedyś. Dźwięki gitary generowane przez Jimmiego i Yannisa jednocześnie w kulminacyjnym momencie piosenki po drugim disappear - zacność do sześcianu!
Kolejnym punktem setlisty był kawałek z TLF - Blue Blood. Bicie serducha wybijane przez Waltera na basie, a następnie matematyczne funky, przy którym trudno ustać w miejscu. Możecie sobie wyobrazić co się działo przy My Number. Piosenka otwierająca przed Foalsami drzwi do komercyjnego radio w Polsce. Powiem szczerze, że specjalnie nie przepadam za tym utworem. Jest za bardzo radiowy. Jednak koncertowo kawałek żre po całości.
Nadszedł czas na dwa elementy składowe tegorocznego albumu Holy Fire. Najpierw Providence i pierwszy jak dobrze pamiętam wyskok Yannisa. Jako wprawiony stage diver zrobił to zawodowo. Mocarny kawałek. Gdy myślisz, że się kończy wraca ze zdwojoną siłą. Następnym punktem setlisty był track Milk & Black Spiders. Jeden z tych bardziej nastrojowych. A jeżeli mowa o piosenkach z gatunku klimatycznych proszę ja Was może Spanish Sahara? Proszę bardzo. Tym razem nie w strugach deszczu. W zamkniętym pomieszczeniu. Szkoda, że podczas tego kawałka wyrosły dziesiątki telefonów w tym jeden tuż przede mną. Wolałbym oglądać scenę, a nie czyjś sprzęt rejestrujący. Ale nieważne. Spanish Sahara na żywo. Ile ja czasu spędziłem na odsłuchach tego utworu, ileż ciarek wyrastało podczas wielokrotnych zapętleń. Wielkie przeżycie. Więcej numerów z Total Life Forever nie usłyszeliśmy.
Powrót do debiutu do 2008 roku. Red Socks Pugie. Tak jak wspominałem, ależ te utwory się zmieniają. Nowe tchnienie, nowe życie. Chociaż wcześniej nic im nie brakowało. Tutaj pragnę docenić świetnie skrojone outro. Tyćku post-rockowe rzekłbym. Palce lizać.
Wracamy do Holy Fire. Late Night z dedykacją dla słuchaczy zgromadzonych w Stodole. Late Night z solówką znaną z CCTV Session (zostanie wydana na winylu).
I jeszcze raz Antidotes. Electric Bloom. Jak ten kawałek żre na żywca. Yannis maltretuje bęben, skacze w publikę, zagrzewa, publika szaleje, kontakt, szaleństwo. Jack Bevan wielokrotnie stawał na swoim siedzisku i również zagrzewał do uderzania w dłonie. Walter jak zwykle odwala kawał fantastycznej roboty. Tylko nagłośnienie basu moim skromnym zdaniem pozostawiało wiele do życzenia. Wolałbym, aby bas był czystszy. Edwin ze swoimi elektronicznościami stał sobie z boku. Na froncie szalał Yannis i Jimmy.
No i zeszli. Koniec? Oj, nie!

Wywołani przez setki gardeł i gorące oklaski wrócili, aby postawić kropkę nad i.
Przed bisem zaczęli się naradzać. Efektem zgromadzenia przy okrągłym bębnie Bevana było coś niesamowitego. Ale nas zaszczyt kopnął! W Stodole wybrzmiał pierwszy singiel nagrany z Yannisem Philippakisem - Hummer. Czego jak czego, ale Hummera się zupełnie nie spodziewałem. Wcześniej nie pojawiał się w setliście. Ale w Polsce dzieje się historia. Poczułem się jak na jednym z house party, które niegdyś panowie uskuteczniali.
A teraz czas na pierwszy singiel z Holy Fire. Inhaler. Najlepszości na koniec. Moc gitar w piosence i sekcja rytmiczna w tym utworze. To trzeba usłyszeć na żywo.
Na koniec standardowo Two Steps, Twice. I tutaj wracamy do kwestii balkonu. Jak Philippakis widzi balkon to mu się oczka świecą. W Stodole również postanowił zdobyć wcześniej wymieniony element architektury. Wpełzł i paradował na nim. Stawał na krawędzi balkonu nad stołem realizatorskim. Część drżała, część uwieczniała zdarzenie. Dzięki takim zdarzeniom koncerty pozostają w pamięci na lata. Żadne słowa nie opiszą poziomu zacności wykonu Two Steps, Twice. Ogień!
No i to by było na tyle. Pierwszy klubowy koncert Foals w Polsce przeszedł do historii.

Na koniec trochę matematyki. 14 kawałków. 6 z najświeższego Holy Fire, 4 z debiutanckiego Antidotes i 3 z "dwójki" Total Life Forever. 6 + 4 + 3 = 13. Dodajmy jeszcze jeden ten niespodziewany nr 14. Hummer, czyli pierwszy singiel Foals z Yannisem Philippakisem (wcześniej na wokalu produkował się Andrew Mears). Bardzo zacna setlista. Nie mam zastrzeżeń. I ten Hummer. Och i ach.

Dacie wiarę, że pierwszy klubowy koncert Foals w Polsce odbył się dopiero 5 (słownie: pięć) lat po wydaniu debiutanckiego albumu Antidotes? Aż pięć lat polski klub musiał czekać na jeden z najlepszych koncertowych zespołów na świecie. W głowie się nie mieści. 5 lat! Długo nieprawdaż? Miejmy nadzieję, że chłopaki z Oxfordu szybko do nas wrócą. Należy nadrobić stracony czas ;) Yannis zdradził, że już myślą o następnym albumie.

Pozdrowienia ode mnie dla Was. Total Foals Forever.

wtorek, 22 października 2013

Oby dobry dzień!: Foals

Uszanowanie!

Wróciłem! Żyję! Nie czuję się dobrze. Czuję się rewelacyjnie! Foalsi miażdżą na żywo i to nie jest żadna tajemnica. Doświadczyłem empirycznie i potwierdzam.
Relacja z sobotniego koncertu Foals w przygotowaniu. Opublikuję ją dzisiaj lub jutro ;>

Jedną z podstawowych zasad koncertowych jest nie słuchanie nagrań danego zespołu w dniu koncertu. Wiadomo. Chodzi o to by wzbudzić głód muzyki. Tuż przed koncertem Foals, złamałem nieco zasadę. Zapuściłem piosenkę Hummer, bo przecież: "Tego kawałka na pewno nie zagrają".

A jednak! ;D

Cóż... Nie może być inaczej. Kawałek na dzisiaj to utwór Hummer, który ku zaskoczeniu wszystkich zgromadzonych w Stodole wybrzmiał w części bisowej.

Ach, no i jeszcze się pochwalę. Patrzcie co mam ;)


Tak podpisuje się niejaki Pan Yannis Philippakis ;) To ten, który tak ładnie tańczy w teledysku poniżej.

HUMMER!



piątek, 18 października 2013

Oby dobry dzień!: Tom Odell

Kilka słów na temat płyty, którą recenzent New Musical Express Mark Beaumont ocenił na 0/10. Gdyby nie fakt, że już w tytule zdradzam nazwę wykonawcy pewnie uskuteczniłbym jakieś takie bardziej tajemnicze wyprowadzenie. No, ale. Kawa na ławę. W ten piątkowy przaśny poranek z weekendem w tle napiszę kilka słów na temat płyty Long Way Down autorstwa mojego rówieśnika z Wielkiej Brytanii Toma Odella.

"Sakramencko nudny piano pop". Mniej więcej w takim tonie napisał o płycie napisał Beaumont. Cały tekst znajduje się tutaj. Ma chłop trochę racji. Płyta nie jest odkrywcza. Na Long Way Down mamy skrzętnie skrojone, dopracowane kawałki o miłości. Za przeproszeniem love, aż do porzygu. Chłopak śpiewa o złamanych sercach i innych organach. Jak mu to siedzi na wątrobie (tak w kwestii organów ;D ) to niech się wywnętrzy. Za dużo love to też nie dobrze. Przesyt. Osobiście mam dylemat jak ocenić tego LP. Tematyka tekstów jest jaka jest, ale choćby same kompozycje na albumie powinny podnieść ocenę o pi razy drzwi 4 oczka. Słychać inspiracje Mumford & Sons, Coldplay, gdzieś tam pobrzmiewa mi nawet Arcade Fire. W kompozycjach słyszę największy potencjał. Całkiem dobrze się ich słucha. No i samego Odella też. Czasami w wokalach ponosi go młodzieńcza fantazja. Może chce zbyt emocjonalnie i to go gubi? Mimo to dodałbym do oceny ogólnej oczko lub dwa z wokal.
Nie przekreślałbym Toma Odella. Słyszałem gorsze debiuty. Ciekawe w jaką stronę pójdzie jak trochę okrzepnie muzycznie ;>

Jaki jest tytuł najlepsiejszego utworu na płycie Long Way Down? Bez wahania: Another Love.



Mam jeszcze dwie wiadomości na temat występu Toma Odella w Polsce.

Zła wiadomość - koncert Toma Odella w warszawskim Basenie planowany na 13 listopada został odwołany.
Dobra wiadomość - koncert odbędzie się na wiosnę, a bilety zakupione na koncert listopadowy zachowują ważność.

Miłego, przyjemnego i oby dobrego dnia! ;)


środa, 16 października 2013

Oby dobry dzień!: Cruiser


Chcecie powiew lata? Pytam, a wiem ;D Zapraszam do lektury.

Cruiser jest określany jako kolejny twór muzyczny powstały w sypialni. Jest sobie jakiś koleś/koleżanka pisze sobie muzykę w swoim pokoju, na łóżku, aż w końcu postanawia nagrać efekt swoich poczynań i wrzuca do internetu. Internety akceptują i jest okejka. Tak było z Cruiser. Początkowo projekt był jednoosobowy. Za wszystkim stał pochodzący z Filadelfii Andy States. Uskutecznił składającą się z 6 tracków EPkę. Nie słuchałem jej jeszcze - przyznaję. Wyróżniam za to utwór, który nie jest częścią tejże EPki. Został nagrany przez Statesa i... jego trzech kumpli. Andy postanowił poszerzyć skład. Gdzieśtam jakoś wpadłem na utwór Kidnap Me i szczena opadła. Lato. Czuję ciepłe powietrze we włosach, promienie słońca na twarzy. No i przy tym słyszę radiowy potencjał. Z tej pochodzącej z Filadelfii mąki może być zacny chlebuś ;)

Można sobie downloadnąć na legalu ;)


Przyjemnego dnia!

wtorek, 15 października 2013

Total Foals Forever

W tym tygodniu nazwa Foals padnie z moich ust miljon pińcet razy. Nie ma się co dziwić. W tym tygodniu stanie się coś na co czekałem tak długo, że nawet nie pamiętam jak długo (tak naprawdę to czekam od 2008 roku). W sobotę w warszawskiej Stodole swój pierwszy klubowy koncert w Polsce zagra zespół Foals!

Pamiętam jakby to było wczoraj. Szefu Alter Artu Mikołaj Ziółkowski podczas ogłoszeń openerowych w 2011 roku oświadczył, że nie kuma fenomenu Foals. Będę Mu to wypominał, bom tabletki na spokojność zażywać z tego powodu musiał (kolejność poszczególnych elementów zdania została poukładana w ten sposób z premedytacją). Chodziłem zbulwersowany przez czas jakiś, ale mi przeszło. Czas leczy rany ;P Jak się później okazało Foalsi zagrali jednak na Open'erze 2011. Głównie względy finansowe zadecydowały, że nie udało mi się usłyszeć ich na żywo w Gdyni. Ominęła mnie Spanish Sahara w deszczu. Smutam do dziś. ALE! Już za parę dni, już za dni parę. Usłyszę i zobaczę na żywca jak grają i wyglądają ludzie, których muzyka od lat dominuje w boltzowej Czasoprzestrzeni.

Bilety wyprzedały się na prawie dwa tygodnie przed koncerciwem chociaż tanie nie były. Drugi raz nie mogłem sobie pozwolić na grzech zaniechania. Szczęśliwym posiadaczem biletu zostałem już kilka minut po rozpoczęciu sprzedaży. Spanikowałem, że się szybko rozejdą - głupi ja. Ale mam i nie zawaham się go użyć.

Z kwestii technicznych.

Koncert odbędzie się 19.10.2013 roku w Warszawie w legendarnej Stodole. Otwarcie drzwi nastąpi o 19:00. O 20:00 rozpocznie się koncert supportu Foals, którym będzie zespół No Ceremony/// -> pisałem o nich o tutaj.  O 21:30 zatrzęsie się ziemia. Na scenie Stodoły pojawią się Foalsi!

BYLE DO SOBOTY!

Pozdrowienia od szczęśliwego Bolczyńskiego ;D

Na odchodne Blue Blood. Jest to pierwszy kawałek z drugiej płyty Foals zatytułowanej Total Life Forever.


niedziela, 13 października 2013

Oby dobry dzień!: Misia Ff

Wstawać! Odpalać głośniki i szykować się na orzeźwienie, które z nich popłynie. Dzisiaj obudzi Was dziewczyna z temperamentem! Ale najpierw wstęp...

Nie zawsze zawieszenie działalności jakiegoś zespołu musi wiązać się z czarną rozpaczą i falą złorzeczeń pod adresem elementów składowych danej kapeli. Très.b robią sobie przerwę. Szkoda, bo to bardzo solidna marka na naszej scenie muzycznej. Ale! Dzięki takiej, a nie innej decyzji powstały dwa nowe projekty. I to jakie! Wokalistka i basistka Misia Furtak nagrywa pod szyldem Misia Ff, a gitarzysta Olivier Heim tworzy pod pseudonimem Anthony Chorale (drummer Très.b Thomas Pettit gra razem z nim). Z racji, że panie mają pierwszeństwo (kulturalnym Boltzem jestem) dzisiaj skupię się na Misi Ff ;)

Posłuchajcie proszę:


Ależ bym Panią utulił za ten track Pani Misiu! Zasługi częściowo spływają na Rykardę Parasol, która jest wymieniona jako współtwórczyni tego utworu. Mózg jest kawałkiem z jajem, kompozycyjnie światowym i sprzyjającym zapętleniu na czas nieokreślony. Singiel jest zapowiedzią 8-utworowej EPki (6 piosenek + remix i radio edit) zatytułowanej po prostu Misia Ff. Płyta ujrzy światło dzienne 21 października. Czekam niecierpliwie!

No i tyle. Trzymajcie się i odpoczywajcie! ;)

piątek, 11 października 2013

Oby dobry dzień!: CHVRCHES

Wczoraj trio, dzisiaj trio. Wczoraj jedna pani i dwóch panów. Dzisiaj podobnie. Jest zróżnicowanie jeżeli chodzi o gatunek muzyczny. No niby No Ceremony/// i CHVRCHES są w jednym worku z dupnym napisem electronica, ale pierwszy zespół to takie electrowszystko, a dzisiejszy zespół to 100% electro pop.

CHVRCHES pochodzą ze Szkocji. Pierwszy raz usłyszałem o nich za sprawą zabawy muzycznej Sound of 2013, w której BBC i ludzie z branży muzycznej typowali kto z debiutantów "wystrzeli" w tym roku. Pisałem o tym w dwóch częściach: pierwszej i drugiej. W ogólnym rozrachunku Sound of 2013 CHVRCHES zajęli 5 miejsce, czyli zostali uznani za iście smakowity kąsek.

W końcu doczekałem się The Bones Of What You Believe, czyli debiutanckiej płyty projektu z Glasgow. LP wyszedł 20 września. Wziąłem się za niego niedawno, ale wystarczająco dawno, żeby zmierzyć jego jakość boltzowym uchem. No i tak sobie słuchałem przez czas jakiś i cholercia nie jestem jakoś specjalnie zachwycony. Lauren Mayberry ma bardzo intrygujący wokal. Można by zakwestionować jej wiek. Brzmi jakby chłopaki wyciągnęli ją z przedszkola. Strrrrasznie młody głos. Wręcz dziecięcy. Nie jest to zarzut, żeby nie było! Lauren jest najbardziej charakterystyczną częścią składową CHVRCHES. Album momentami jest toporny. Melodie nie są pierwszej jakości. Nawet wielokrotne odsłuchy nie pozwoliły mi zapamiętać części linii melodycznych. Nie ukrywam, że jestem zawiedziony tym debiutem. Są perełki np: The Mother We Share, Gun, albo Night Sky. Dwa pierwsze tracki są już osłuchane, bo pojawiły się przed wydaniem debiutu. Stąd...

Wypycham przed szereg utwór Night Sky. Za zapamiętywalny refren i singlowy potencjał.

Komunikat! Boltzowa plejlista cierpi na deficyt zjawiskowych debiutantów. Wrzucajcie nazwy wykonawców i tytuły płyt, które TRZEBA znać w tym roku. Czekam na Wasze propozycje, drodzy Czytacze ;)

Oby dobrego dnia życzy Boltzczysław ;]

A teraz Night Sky.


czwartek, 10 października 2013

Oby dobry dzień!: No Ceremony///

19 października coraz bliżej! Pamiętacie? Tak jest. Wtedy Foals przyjeżdżają do Warszawy na pierwszy klubowy koncert. Ale zanim piątka z Oxfordu przejmie dowodzenie w Stodole zaprezentuje się trio z Manchesteru  - No Ceremony///. Niechaj to będzie taka zapowiedź zapowiedzi koncertu Foals.

Support Foals MUSI być dobry, bądź bardzo dobry. Może niekoniecznie. Średniawka. Opierając się na wielokrotnie odsłuchanym albumie No Ceremony/// nie spodziewam po ich koncercie wielkich muzycznych doznań trzeciego stopnia (a, żebym się pomylił!). Projekt No Ceremony/// wydał self titled album, na którym dwukropek:  pani ładnie śpiewa, a panocki jej wtórują (czasami), są wokale z modulacjami, elektronika miesza się z gitarami, słyszę jakieś przebłyski Crystal Castles, jest dużo klawiszy. Na ok. 30 minut muzyki z czystym sumieniem propsuję trzy piosenki. Wyróżniam FeelSoLow, HurtLove, PartOfMe.

Zaczynając pisać tego postacza chciałem wrzucić do odsłuchu FeelSoLow, ale zmieniam zdanie. Posłuchajcie PartOfMe. Chyba jednak ten utwór jest korzystniejszy ;> Ładnie rośnie, aż dochodzimy do naprawdę niezłej końcówki.

Bądźcie pozdrowieni! Jeszcze jeden dzień i weekend ;)




wtorek, 8 października 2013

Oby dobry dzień!: Arctic Monkeys

Arktyczne Małpy z rana, bo idzie zima. Face it! Kupujcie już rybę na święta. Niech karpik rośnie w wannie.

W tym wpisie kilka słodko-gorzkich słów na temat nowej płyty Arctic Monkeys AM. Słodkich, bo R U Mine? (takich Małp chce się słuchać w kółko!), Arabella (słyszę tam Tame Impala, a lubię tę kapelę, więc...), albo utwór wieńczący płytę I Wanna Be Yours (chociaż też jakoś specjalnie pupki nie urywa). Gorzkich, bo odnoszę wrażenie, że Arctic Monkeys próbują na siłę zostać nowymi Queens of the Stone Age. Jeżeli mnie zapytacie to odpowiem, że to zadanie ich przerasta. Inspiracje inspiracjami, ale Alex nawet stara się śpiewać jak Homme.
Ponadto nie podobają mi się ponabijane gdzie się da falsety. Za dużo ich. Ileż można?
Płyta się kończy i... Nie chce mi się jej odpalać po raz kolejny. Nie wiem czemu. W ogóle mnie ta płyta nie ciągnie, a w większości nawet tych słabszych wydawnictw mam chęć ponownego odsłuchu. Jedynie wracałem do R U Mine?. Do AM zabierałem się kilkakrotnie. Nigdy nie przyciągnęła mnie na dłużej.
Może już z nich wyrosłem. Arktyczne Małpy chyba celują w młodszy target -> gimnazjum i liceum.

Wybiórczo bankowo będę wracał do niektórych kawałków z AM. Takie R U Mine? to rockowy masterpiece i z nim zostawiam Was w ten piękny jesienny (prawie zimowy ;P) poranek. Trochę powiało chłodem z tego wpisu, ale piszę jak czuję.

Tymczasem! Oby dobrego dnia! ;)



niedziela, 6 października 2013

Oby dobry dzień!: Moderat

Czy to Wy? Bo tutaj ja. No to dzień dobry Wam. Mówię ja.

No i tego. Takim filozoficznym wstępem rozpoczynam kolejny poranny wpis. W niedzielny poranek chciałem sprawdzić, czy płyta II projektu Moderat wciąż mi się podoba. Odpowiedź za chwil kilka.
W ostatnim poście poświęconemu niemieckim muzykom zachwalałem utwór Bad Kingdom. Robiłem serduszka z połączenia < i 3 (premierowo - nie użyłem wcześniej ani razu wirtualnego love). Pisząc tamtego posta miałem na koncie jeden odsłuch albumu II. Drugi odsłuch został wstrzymany przez zapętlenie kawałka Bad Kingdom.
Jak już przesłuchałem wzdłuż i wszerz powyższy utwór wziąłem się za pozostałe. Teraz wróćmy do pytania zadanego na początku. Przy tegorocznej płycie Moderat zatytułowanej II spędziłem dużo cennego czasu i ani sekundy nie żałuję. Świetny album! Okazało się, że Bad Kingdom to nie jedyna petarda na płycie. Na nowym LP znajduje się 11 mniejszych lub większych fajerwerków muzycznych. Nie będę opisywał każdego z osobna. Napiszę tylko, że II to jedna z najlepszych muzycznych propozycji w roku 2013.

Skoro poranek to niechaj zabrzmi utwór Milk. Mleko z rana (prawie) jak śmietana. Mimo, że track Milk jest mocno nazwijmy to jednostajny nie czuję się zmęczony odsłuchem. Osiągam pewną harmonię. Kompozycja zacnie się rozwija wprowadzając transowy klimat.

Buzi. Trzymajcie się ciepło!


piątek, 4 października 2013

Twój głos jest dla nich ważny!

Przynajmniej tak mówią...

Spoko, spoko. Tym razem nie zachęcam do głosowania w jakimś konkursie. Tutaj chodzi o ważny środek badawczy jakim jest ankieta. To nie jest błaha ankietunia o znikomym stopniu ważności. Co to to nie! To jest ankieta OPENEROWA. Organizatorzy (Alter Art) zadają pytanie: Kto na Open'era 2014? Macie 4 wolne miejsca do wypełnienia swoimi propozycjami muzycznymi. Każdy głos się liczy. Nie będę nic sugerował. Każdy ma swoich Foalsów (ups! ;P), co to ich chce wpisać w pierwszej rubryczce.

Tutaj macie linkacza do ankiety -> Kto na Open'era 2014?
Można głosować do niedzieli (06.10.2013).

Jak coś to możecie pisać też u mnie, w Czasoprzestrzeni Muzycznej szwagra Boltza kogo byśta chcieli zobaczyć/usłyszeć w Gdyni ;) Chętnie obczaję Wasze propozycje.

A na do widzenia się z Państwem (nic nie sugeruję, ani trochę) Foals w wersji live.


Oby dobry dzień!: Franz Ferdinand

Szkocka muza z rana jak śmietana!

Franz Ferdinand wciąż wiedzą o co się rozchodzi w rockowej muzyce. Co prawda świeżuchne wydawnictwo Alexa Kapranosa i ekipy nie posiada kawałka na miarę przemegawpieronywielkiego hitu Take Me Out, ale stężenie zacnych piosenek na płytę o średnicy 12 cm sprawia, że mam do czynienia z roztworem nasyconym (oprócz metafor kulinarnych lubię też chemiczne, coś mi z tego nieszczęsnego biol-chemu zostało ;) ). Roztworem nasyconym w dobre melodie i gryfne (tak się u nos godo jak coś jest fajne) teksty. Chłopaki mają do siebie i do swojej twórczości dystans, co mnie się również udzieliło przy bezpośrednich odsłuchach płyty Right Thoughts, Right Words, Right Action.
Na wyróżnienie zasługuje większość kawałków z tej płyty. Spróbujcie nie ruszyć kończyną (obojętnie którą) w rytm otwierającego album utworu Right Action. Miszyn impasibl. Horrorystyczne Evil Eye ze znajomym z filmów grozy piszczącym dźwiękiem budującym napięcie, czy po co to tam jest ten pisk. O, albo w takim czwartym kawałku na płycie nazwanym Stand On The Horizon słyszę wpływy The Whitest Boy Alive. Można pisać i pisać. Może strzelę reckę? Hm.
Płyta jest krótka, ale konkretna. Trwa 35 minut z hakiem.

Wyróżniam utwór Bullet. 2 minuty i ileśtamdziesiąt sekund rockowej ekstazy. Wrzucam do odsłuchu lajfkę z występu u Lettermana. Te zmaszczone falsety ;D Miazga. Ale ogólnie chłopaki są w formie. Chciałbym znów zobaczyć ich na żywo!

Oby dobrego dnia życzy Wujas Boltz ;)


środa, 2 października 2013

Oby dobry dzień!: Kings Of Leon

Uszanowanko! ;)

Na dzisiejszy poranek wybrałem zespół, który jest pomostem pomiędzy mainstream i undergroundem. Ich największym hitem stał się kawałek zagrany dla picu -> Sex On Fire. Cóż. Niezbadane są wyroki losu. Rodzina Followillów gra dalej i ma się naprawdę dobrze. Co prawda ich koncert na Open'erze 2013 to delikatnie mówiąc nie był najlepszy gig na jakim byłem, Panowie z USA wciąż wydają bardzo zacne płyty.
Utwór na dzisiaj pochodzi z tegorocznego wydawnictwa Kings Of Leon zatytułowanego Mechanical Bull (znowu pięciosylabowy tytuł płyty ;) ).
O jakości melodii i generalnie rzecz ujmując kompozycji niechaj świadczą moje próby wokalnego wtórowania Calebowi (przy czym uświadamiam sobie, żeby śpiewanie zostawić fachowcom). Że chłopaki grać potrafią to już chyba nikt nie wątpi. Mogę się jedynie przyczepić do wtórności kompozycji. Kingsi operują schematami. Kawałek Tonight na pierwszy rzut ucha przywołał mi The Immortals z poprzedniczki Mechanical Bull. Znalazło by się kilka "zerżniętych" z wcześniejszych piosenek partii basu, ale! Nie będę się już czepiał. Płyta jest mocna i wstydu nie przynosi.

Podtrzymuję obydobrydniową tradycję wrzucania "jedynek" do odsłuchu. Wybieram Supersoaker piosenkę otwierającą nową płytę Kings Of Leon pt. Mechanical Bull.

Oby dobrego dnia życzy,
Wasz Boltzczyński ;]


PS. Pamiętajcie o zacności koncertowej w Bytomiu ;)

poniedziałek, 30 września 2013

Magicznie hałaśliwe dźwięki w Bytomiu

Oj, Bytomiu! Oj, Ty zbóju! Raz za razem kusisz ofertą muzyczną. Mroźną zimą post-metal z Nowej Zelandii. Wietrzną jesienią matematyczny pop z Kanady. Na schyłku lata człowiek wielu talentów z US and A. Warto wspomnieć również o wsparciu z Polski w postaci niebylejakich projektów rozgrzewających publikę przed zagranicznymi (uwielbiam określenia kulinarne) daniami głównymi.
Kogóż zobaczymy/usłyszymy 2 października w CSW Kronika podczas kolejnego koncertu z cyklu Tylko Nie Bytom! ?

Koncertowy zestaw z 2 dnia października składa się z dwóch smakowitych kąsków. Po pierwsze muzyczne trio, Alameda 3 czerpiące z wielu hałaśliwych gatunków. Jako support miał zagrać Kuba Ziołek ze swoim projektem Stara Rzeka. No i po części tak będzie. Twórca Starej Rzeki gra w Alameda 3 ;)
Po występie Alamedy przestrzenią muzyczną w Kronice zawładną reprezentanci Stanów Zjednoczonych - Barn Owl. Podczas kolejnej wizyty w naszej ojczyźnie panowie uskuteczniający drone łamany na psychodele i parę innych mindfuckowych gatunków zagrają 3 koncerty. W wielkiej trójcy znalazł się też Bytom. Ponadto Barn Owl zagrają w Warszawie (30.09) i Krakowie (01.10).

Podsumujmy. Tylko Nie Bytom!, 2 października 2013, CSW Kronika (Rynek 26), Bytom, godzina 19:00, support: Alameda 3, danie główne: Barn Owl, (śmieszna) cena z bileciwo: 10 zł (ulgowy) i 15 zł (normalny). 
No i tego, no. Szykujcie się na magicznie hałaśliwie dźwięki.

CIEKAWOSTKA. Dla pierwszej setki, która postanowi zjawić się na bytomskiej muzycznej uczcie w prezencie ładniusie pomarańczowe zatyczki do uszu.