Wnioski po odsłuchu? Moje marzenia o powrocie do brzmienia z pierwszej płyty Foals są równie nierealne jak moja obecność na tegorocznym Open'er Festival (2 lipca bronię licencjat). Wiadomo - ewolucja, rozwój i tamtaramtam. Mimo wszystko trochę razi mnie brak "matematyki" charakterystycznej dla debiutu. Szkoda. Mam wrażenie, że Foalsi stają się jednymi z wielu i piszę to z ciężkim sercem. Gdzieśtam po drodze gubi się charakterystyczność zespołu z Oxfordu.
W tytułowym What Went Down słychać dużo Edwina, czyli do głosu dochodzi klawisz tudzież syntezator. Spoko. Tak jak zapowiadali w wywiadzie dla jak dobrze pamiętam NME są ciężkie riffy. Spoko. Chociaż można zarzucić, że są trochę toporne. Jest nieco inne brzmienie perkusji (mniej funkowe). Już mniej spoko. Jest spory potencjał koncertowy. Singiel What Went Down powinien delikatnie mówiąc sprawdzić się na żywo. Spoko.
Ale cholera nie czuję energii, która towarzyszyła poprzednim kawałkom Foals. Nie wiem. Coś jest nie tak. Nie wiem, czy to z powodu przeziębienia i obniżonej percepcji? Duży niedosyt. Nawet z mnogością odsłuchów nie jest wcale lepiej.
Poprzeczka dla Foals jest ustawiona u mnie bardzo wysoko. Wciąż są boltzowym numer 1. Wierzę, że stać ich na dużo więcej. Oby reszta kawałków na płycie What Went Down była lepsza.