piątek, 29 kwietnia 2011

Pan Boltz vs. ogłoszenia artystów na Heineken Open'er Festival 2011 - Starcie szóste

Ostatnimi czasy byliśmy świadkami swoistego wysypu elementów składowych openerowego line-upu. W środę Ziółkowski Mikołaj zamknął ogłoszenia artystów na Tent Stage. Tak więc (nigdy nie zaczynajcie zdania od "tak więc" ;P) 28 kwietnia ogłoszono następujących wykonawców:

  • The Twilight Singers
  • British Sea Power
  • Chapel Club
  • The Asteroids Galaxy Tour
  • Pustki
  • The Black Tapes
  • Twilite
  • Igor Boxx
  • Neony
  • Marcelina

Tyle w środę. Z kolei czwartek należał w 100% do polskich artystów:

  • Tides From Nebula
  • Brodka
  • Vavamuffin
  • Pogodno
  • R.U.T.A.
  • Ballady i Romanse
  • Baaba Kulka
  • Wojtek Mazolewski Quintet
  • Karolina Cicha
  • Małe Instrumenty
  • Niechęć

No cóż, uważam, że tegoroczny lajnap na dzień dzisiejszy jest niezadowalający. Szkoda, bo w końcu 10-lecie festiwalu. Mimo obecności moich ulubieńców z Oxfordu (Foalsów) odpuszczę sobie Open'era i skieruję swoje pieniążki jak dobrze pójdzie na dwa inne festiwale. Z czysto informacyjno-newsowego aspektu będę informować o kolejnych ogłoszeniach openerowych, ale już z mniejszym zaangażowaniem ;) Bywajcie!

czwartek, 28 kwietnia 2011

CCC czyli Czwartkowy Cykl Coverowy XX

20 odsłona Czwartkowego Cyklu Coverowego! Już 20 raz spotykamy się w dzień pomiędzy środą i piątkiem, aby stanąć twarzą w twarz z kolejnym wyselekcjonowanym przez Wujasa Boltza coverem. Dzisiaj usłyszycie duecik. Nietypowy duecik. Na tę chwilę, więcej nie zdradzę ;)

Zespół Steppenwolf zasłynął jednym wielkim przebojem. Mniemam, że każden jeden z Was miał sposobność świadomie lub mniej świadomie usłyszeć ten utwór. Born To Be Wild, bo o tym utworze mowa jest klasowym utworem rockowym, który do dziś gości w plejlistach tysięcy osób.
Spotkaliśmy się tutaj, żeby doświadczyć nausznie cover Born To Be Wild w wykonaniu
Ozzy'ego Osbourna i... Chwileczka napięcia. Trtrtrtrtrtrtrtrtrtr (onomatopeiczny werbelek ;P) W coverze Ozzy'ego featuringuje Miss Piggy z The Muppet Show ;D

No to czas najwyższy rozpieprzyć miejsce rockowym brzmieniem. Ryps!


środa, 20 kwietnia 2011

Muzyczne newsy Pana Boltza - Coke Live Music Festival 2011 (podejście nr 2)

Wujas Boltz wspominał już o sierpniowym festiwalu zwanym Coke Live Music Festival 2011. O wcześnienszym ogłoszeniu wspominałem w tym miejscu.
Uprzejmie donoszę o kolejnym wykonawcy, który dołączył do Kołkowej puli. Myślę, że artysta, który w piątkowy wieczór zaszczyci swoją obecnością ludzi zgromadzonych na terenie Muzeum Lotnictwa w Krakowie ucieszy znaczną liczbę osób. Bez zbędnych ceregieli ogłaszam wszem i wobec, że w tym roku na kolejnej edycji Coke Live Festival zaprezentuje swój repertuar Kid Cudi!

Ludziska się nim jarają. Nie znam typa na tyle, żeby go opisywać, ale coś tam słyszałem. Np. to:



Znam to, bo pojawia się w tej piosence featuring MGMT ;P

wtorek, 19 kwietnia 2011

Pan Boltz vs. ogłoszenia artystów na Heineken Open'er Festival 2011 - Starcie piąte

Wybaczta pieprzony poślizg, ale dalej myślami jestem tam.
W czwartkowy wieczór, w czasie gdy The Brew prezentowało swoje umiejętności, Pan Ziółkowski Mikołaj wymienił nazwy trzech kolejnych openerowych wykonawców. Tym razem jeszcze przed wymienieniem przeze mnie zaanonsowanych artystów wysuwam tezę, że wspomniany wcześniej waćpan miał w zanadrzu 3 mocne argumenty. Argumenty "na tak" z rozprawki pt.: "Dlaczego jadę na Open'era"

  • The Strokes - chociaż ostatnia płyta jest, ekhm delikatnie mówiąc niezadowalająca, The Strokes to w końcu THE STROKES!! Trzeba zobaczyć na żywo.
  • James Blake - młodzieniec z Wielkiej Brytanii stojący na progu miejmy nadzieję wielkiej kariery. Spec od elektronicznej muzyki.
  • Crystal Fighters - kompilacja sił muzycznych z Wielkiej Brytanii i Hiszpanii. Zespół, który niemalże otarł się o wpis na tym blogu. Warto się wokół nich zakręcić.

Baaaardzo korzystne ogłoszenie. W końcu... ;)

sobota, 16 kwietnia 2011

Koncert The Brew [14.04.2011] oczami/uszami Pana Boltza

Rock 'n' roll is NOT dead! 14 kwietnia 2011 roku przekonałem się o tym na własnych oczach i uszach. Ośrodek Kultury "Andaluzja" umiejscowiony w Piekarach Śląskich po raz trzeci gościł w swoich progach Brytyjskie trio The Brew. Niestety nie było mi dane doświadczyć ich wcześniej na żywo. Jak to mówią – do trzech razy sztuka.
Po frekwencji mogę stwierdzić, że The Brew ma swoich fanów i wielbicieli. Osoby przybyłe na wieczorny event dobrze wiedziały kto dziś zagra. Nie był to dla nich anonimowy band z Wielkiej Brytanii.

Gdy tylko zabrzmiały pierwsze takty Every Gig Has a Neighbour pod sceną zrobiło się umiarkowanie tłoczno. Osobiście również niezwłocznie udałem się pod scenę, gdyż bardzo zależało mi na doświadczeniu talentu Jasona Barwicka z jak najbliższej odległości. Chłopak jest obdarzony wielkim potencjałem i trzymam kciuki za jego rozwój. Już jest genialny, a pomyślmy, co będzie za kilka lat? Jason zasługuje na miano najlepszego gitarzysty młodego pokolenia. Mało tego. Nie spodziewałem się, że tak dobrze będzie sobie radzić przy mikrofonie. Solidny, mocny, pewny wokal to jego kolejny atut.  
The Brew to międzypokoleniowy kolektyw. Na basie gra Tim Smith, perkusja należy do jego syna Kurtisa, a gitara i obowiązki wokalne przyjął przyjaciel Kurtisa, Jason Barwick. Bardzo zależy mi na zaznaczeniu międzypokoleniowości. Podczas koncertu cały czas odnosiłem wrażenie, że Tim najstarszy, albo raczej najbardziej doświadczony z tria ewidentnie chciał wyeksponować dwójkę młodych kompanów. To nie Tim chciał być gwiazdą. Priorytetowo traktował skierowanie uwagi na ich umiejętności.
Dostąpiliśmy zaszczytu zapoznania się z nowym utworem The Brew. Usłyszeliśmy również oświadczenie zespołu mówiące o nowej płycie. Następcę wydanego w 2009 roku albumu "A Million Dead Stars" możemy spodziewać się w sierpniu 2011. Na koncercie nie zabrakło wyczekiwanego przez wszystkich covera Little Wing, Wielkiego Jimiego Hendrixa. Na każdym kroku to mówię i powiem to jeszcze raz. Jimi byłby dumny! Świetne wykonanie.
Muszę przyznać, że poczułem leciutką irytację, gdy młody jegomość pod sceną za wszelką cenę starał się klaskać w trakcie zjawiskowego intra piosenki Kam. To było zupełnie niepotrzebne. Zrzućmy to na brak doświadczenia koncertowego. Co do samego wykonania utworu Kam - majstersztyk! Przed wykonaniem utworu Kam spostrzegłem, że kciuk prawej ręki Jasona krwawi. Jak później się dowiedzieliśmy wszystko z kciukiem Jasona Barwicka jest w porządku. Ot takie delikatne zadrapanie.
Żywiołowość The Brew dawała o sobie znać na każdym kroku. Jason wyczyniał cuda z gitarą. Nie omieszkał wydobyć dźwięków pocierając struny gitary o statyw, na którym znajdował się mikrofon. W utworze A Smile To Lift The Doubt skorzystał ze smyczka. Jason połączył gitarę ze smyczkiem produkując niespotykane, mistyczne, przeszywające na wylot tajemnicze dźwięki. Praktycznie na sam koniec do „głosu” dorwał się Kurtis. Zaprezentował nam wyśmienitą perkusyjną solówkę. Na niego również warto zwrócić szczególną uwagę. Drzemią w nim niebagatelne umiejętności. Mój wielki podziw wzbudziła ostatnia faza jego popisu, gdy odrzucił pałeczki w tłum pod sceną (ku uciesze publiczności – świetna pamiątka) i zaczął grać gołymi rękami. Zaprawdę powiadam zrobiło to na mnie wielkie wrażenie.
Fakt, że przez większość koncertu kręciłem przecząco głową nie świadczy o tym, że mi się nie podobało. Wręcz przeciwnie. Nie dowierzałem swoim oczom i uszom. Czwartkowy występ był zjawiskowym doświadczeniem.

Niech rękę w górę podniosą Ci, którym The Brew postawiło szlachetny, złocisty napój z pianką na wierzchu. Z zaszczytem podnoszę rękę w górę i nie posiadam się z dumy. Szczęśliwy zbieg okoliczności i determinacja członków mojej ekipy zaowocowała fantastycznym spotkaniem z zespołem po koncercie.
Dodam jeszcze, że z rozmów, które przeprowadziliśmy z The Brew dowiedzieliśmy się, że istnieje szansa na ich ponowne przybycie w sierpniu na jakiś letni festiwal. OFF Festival? Coke Live? Zobaczymy.

środa, 13 kwietnia 2011

The Vaccines - What Did You Expect From The Vaccines?

Zwlekałem z zamieszczeniem wpisu o tym zespole. Zwlekałem, bo nie chciałem spieprzyć pisemnej opinii na ich temat. Zapewnili mi tyle cudownych muzycznych chwil (ciągle zapewniają), że w zamian chciałem poskładać z rozrzuconych słów najlepszą pisemną rekomendację, na jaką mnie stać. Od razu zaznaczam, żeby nie było, że cośtam. Stężenie przymiotników takich jak:(dwukropek) genialny, wyśmienity, fantastyczny, zjawiskowy i tamtaramtam sięgnie zenitu. Otóż unikając przemocy wszelakiej przyznaję, że TAK świetnego, gitarowego, tryskającego melodyjnością i refrenami z najwyższej półki albumu nie było mi dane słuchać od dłuższego czasu. Kompletna dominacja The Vaccines. Tak nazwałbym stan muzycznej czasoprzestrzeni Pana Boltza.

Granica wtórności pomiędzy zespołami indie rockowymi jest szalenie cieniutka. Stąd na początku, czas jakiś temu, gdy pierwszy raz doświadczyłem nausznie twórczości The Vaccines nie pomyślałem sobie: "To jest TO!", lecz: "Phi, kolejni Drumsi".
Znacie klawe powiedzenie Pana Franka Zappy: "Większość ludzi nie poznałaby dobrej muzyki nawet gdyby podeszła ona do nich i ugryzła ich w dupę."? No to muzyka The Vaccines podeszła do mnie, ugryzła mnie w dupę i nastąpiło przebudzenie. "Przecież... Przecież to jest genialne!" Do dziś mam ślad ;)

Kolejną falę ciepłych słów kieruję do Pana Justina Younga - wokalisty The Vaccines. Chłop ma bardzo korzystny wokal. Uwielbiam takie pewne, zimne, niskie, przeszywające na wylot, post-punkowe głosy. Justin Young mógłby stanąć w jednym szeregu z chociażby Tomem Smithem z Editors. Zespoły bez dobrych, albo przynajmniej przyzwoitych wokalistów mają trudniej. The Vaccines pod tym względem na wejściu przebijają 90% indie rockowych kapel.
Rzucone w przestrzeń dźwięki czteroosobowego bandu z Wielkiej Brytanii wracają do mnie niczym bumerang. I przy tym nie są męczące. Bywało, że album zasługiwał na miano majstersztyku, ale jednak już po kilku przesłuchaniach bardzo męczył ucho. Z albumem What Did You Expect From The Vaccines? tak nie jest. Ani przez moment nie czułem/czuję znużenia. Kolejny plus.
Nierówne albumy mają to do siebie, że przeskakujesz, przewijasz piosenki. Na tym albumie nie ma czasu na przewijanie, przeskakiwanie, pomijanie słabszego fragmentu. Przyznaję, że jak już zacznę słuchać tego albumu to ani myślę o powyższych czynnościach. Powód jest prosty. Kupuję go w całości.

Zaczynamy prawdziwą bombą energetyczną Wreckin' Bar (Ra Ra Ra). Świetne wprowadzenie dla ociekającego zacnością albumu. Czas trwania: 1:21, czyli ledwo się zaczyna, a już się kończy ;D
Następnie If You Wanna. Jakoś kojarzy mi się z TV on the Radio. Pociągły dźwięk w tle sprawia takie tvontheradiowe wrażenie. I ten refren! Miodzio.
A Lack of Understanding - post-punkowe oblicze The Vaccines. Justinie Youngu pokłony w Twoją stronę. Odwalasz Pan kawał dobrej roboty na wokalu.
Czwarty kawałek na płycie - Blow It Up. Rozmyte gitary i tysiące słuchaczy śpiewających razem z wokalistą tytułowe "Blow It Up"
Wetsuit(!) - szczególnie upodobałem sobie ten utwór. Majstersztyk. Wokal!! (i jeszcze jeden wykrzyknik, niech ma!)
Nørgaard - połączenie The Futureheads z Vampire Weekend. Energia i zabawa melodią.
Post Break-Up Sex - po raz kolejny post-punkowe oblicze. Wyróżniający się utwór na płycie. Hałaśliwe gitary najwyższej jakości.
Siódmy z kolei Under Your Thumb to następny element składowy, który dołączył do elitarnej grupy ulubionych kawałków muzycznej czasoprzestrzeni Pana Boltza.
All In White - bas w stylu Kings Of Leon. Genialne gitary, sekcja rytmiczna, melodia, wokal... Cudo.
Wolf Pack - znów gdzieś tam słyszę wpływy King Of Leon. Przyjemny kawałek, ale chyba najsłabszy w zestawie.
Ostatnia piosenka z albumu Family Friend - z początku troszku się wyciszamy, aby na koniec raz jeszcze poczuć niesamowitą energię w końcowej fazie piosenki.
I bonus track w postaci - Somebody Else's Child - Justin Young + klawisze bardzo ładne zakończenie.

Nie czuję się na tyle pewnie by oceniać warstwę tekstową, ale na tyle na ile pozwala mi znajomość angielszczyzny oceniam, że nie mają się chłopaki czego wstydzić. Mają zgrabne teksty, które czasami okazują się przerażająco prawdziwe.

Polecam to wydawnictwo. Niechaj What Did You Expect From The Vaccines? zagości w Waszych odtwarzaczach. Nie przejdźcie obok The Vaccines obojętnie. Ja popełniłem ten błąd, lecz w porę go naprawiłem ;)

Na koniec próbka możliwości The Vaccines. Pod spodem If You Wanna. Enjoy!






czwartek, 7 kwietnia 2011

CCC czyli Czwartkowy Cykl Coverowy XIX

Bloc Party - Say It Right (Nelly Furtado Cover) by Bltz


Czemu akurat ten kawałek?
Przyjmuję dzisiaj rolę posłańca dobrej nowiny. Nie ukrywam, że czuję się w tej roli niezwykle zacnie. Obym częściej miał sposobność do rozgłaszania takich wieści jak dzisiejsza.
Otóż pragnę powiadomić wszystkich zgromadzonych, że Bloc Party wraca z ogłoszonego po trasie koncertowej 2009 zawieszenia i zaczyna przygotowywać nowy materiał! Russell Lissack, gitarzysta brytyjskiego zespołu w wywiadzie dla New Musical Express oświadczył, że zarówno on, jaki i Kele Okereke (wokalista BP) pracują już nad nowym materiałem Bloc Party. Praca nad nowymi kompozycjami powinna na dobre ruszyć we wrześniu, gdyż obaj panowie mają przed sobą intensywne lato festiwalowe.

Chociaż każdy kolejny album po genialnym debiucie był coraz gorszy, sądzę, że warto czekać na ich kolejne wydawnictwo. Silent Alarm, czyli wspomniany przeze mnie wcześniej zjawiskowy krążek otwierający dorobek Bloc Party po dziś dzień wzbudza niesamowite emocje. Tej płycie poświęciłem calutki blogowy wpis. Korzystając z takiej klawej opcji, link do tego wpisu ukryłem tutaj.
Mam nadzieję, że potencjał, jaki przejawiali na debiucie i później częściowo na drugiej (A Weekend In The City) i trzeciej płycie (Intimacy) ponownie da o sobie znać na czwartym krążku. Miejcie oczy i uszy otwarte ;)

A propos covera, bo to w końcu Czwartkowy Cykl Coverowy jakby nie patrzeć chcę tylko powiedzieć, że piosenka Say It Right cholernie kojarzy mi się z wiosną. Trochę banalnie, aczkolwiek mówię jak jest ;D
Z kolei wersja Brytyjczyków sprawiła, że jeszcze bardziej polubiłem ten utwór. Że tak pojadę angielszczyzną, enjoy! ;)

wtorek, 5 kwietnia 2011

Muzyczne newsy Pana Boltza - Coke Live Music Festival 2011

Doczekaliśmy się! Pierwsze wieści ze strony Alter Artu w sprawie Coke Live Music Festival 2011! Tegoroczna edycja Coke Live odbędzie się 19 i 20 sierpnia na terenie Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie.
Wiele wieczorów rozmyślań, godziny spekulacji i setki wymienionych nazw zespołów. Ten kto wymienił nazwy 4 ogłoszonych zespołów może być z siebie dumny.

W piątek 19 sierpnia w Krakowie zagrają:

  • Nowojorska legenda post-punkowa ze zjawiskowym Paulem Banksem na wokalu - Interpol
  • Zakochani w Polsce White Lies (zaliczyli już większość znaczących festiwali w Polsce i regularnie koncertują w naszym pięknym kraju)
  • Niedawno wspomniany na moim blogu brytyjski zespół The Kooks
  • You Me At Six - pop-punkowa grupa z Wielkiej Brytanii

Uważam, że festiwalowy piątek na Coke Live 2011 zanosi się niezwykle smakowicie. Z racji, że należę do ludzi delektujących się post-punkowymi klimatami nie mam na co narzekać.
Kiwam głową z uznaniem i coraz częściej zadaję sobie pytanie czy warto jechać na Open'era?

Z tejże radosnej ogłoszeniowo-coke-live-music-festivalowej okazji niechaj zabrzmi kawałek osiągający szczyty genialności. Jest to jeden z tych kawałków, którym zawdzięczam syndrom ciarzastości.