sobota, 16 kwietnia 2011

Koncert The Brew [14.04.2011] oczami/uszami Pana Boltza

Rock 'n' roll is NOT dead! 14 kwietnia 2011 roku przekonałem się o tym na własnych oczach i uszach. Ośrodek Kultury "Andaluzja" umiejscowiony w Piekarach Śląskich po raz trzeci gościł w swoich progach Brytyjskie trio The Brew. Niestety nie było mi dane doświadczyć ich wcześniej na żywo. Jak to mówią – do trzech razy sztuka.
Po frekwencji mogę stwierdzić, że The Brew ma swoich fanów i wielbicieli. Osoby przybyłe na wieczorny event dobrze wiedziały kto dziś zagra. Nie był to dla nich anonimowy band z Wielkiej Brytanii.

Gdy tylko zabrzmiały pierwsze takty Every Gig Has a Neighbour pod sceną zrobiło się umiarkowanie tłoczno. Osobiście również niezwłocznie udałem się pod scenę, gdyż bardzo zależało mi na doświadczeniu talentu Jasona Barwicka z jak najbliższej odległości. Chłopak jest obdarzony wielkim potencjałem i trzymam kciuki za jego rozwój. Już jest genialny, a pomyślmy, co będzie za kilka lat? Jason zasługuje na miano najlepszego gitarzysty młodego pokolenia. Mało tego. Nie spodziewałem się, że tak dobrze będzie sobie radzić przy mikrofonie. Solidny, mocny, pewny wokal to jego kolejny atut.  
The Brew to międzypokoleniowy kolektyw. Na basie gra Tim Smith, perkusja należy do jego syna Kurtisa, a gitara i obowiązki wokalne przyjął przyjaciel Kurtisa, Jason Barwick. Bardzo zależy mi na zaznaczeniu międzypokoleniowości. Podczas koncertu cały czas odnosiłem wrażenie, że Tim najstarszy, albo raczej najbardziej doświadczony z tria ewidentnie chciał wyeksponować dwójkę młodych kompanów. To nie Tim chciał być gwiazdą. Priorytetowo traktował skierowanie uwagi na ich umiejętności.
Dostąpiliśmy zaszczytu zapoznania się z nowym utworem The Brew. Usłyszeliśmy również oświadczenie zespołu mówiące o nowej płycie. Następcę wydanego w 2009 roku albumu "A Million Dead Stars" możemy spodziewać się w sierpniu 2011. Na koncercie nie zabrakło wyczekiwanego przez wszystkich covera Little Wing, Wielkiego Jimiego Hendrixa. Na każdym kroku to mówię i powiem to jeszcze raz. Jimi byłby dumny! Świetne wykonanie.
Muszę przyznać, że poczułem leciutką irytację, gdy młody jegomość pod sceną za wszelką cenę starał się klaskać w trakcie zjawiskowego intra piosenki Kam. To było zupełnie niepotrzebne. Zrzućmy to na brak doświadczenia koncertowego. Co do samego wykonania utworu Kam - majstersztyk! Przed wykonaniem utworu Kam spostrzegłem, że kciuk prawej ręki Jasona krwawi. Jak później się dowiedzieliśmy wszystko z kciukiem Jasona Barwicka jest w porządku. Ot takie delikatne zadrapanie.
Żywiołowość The Brew dawała o sobie znać na każdym kroku. Jason wyczyniał cuda z gitarą. Nie omieszkał wydobyć dźwięków pocierając struny gitary o statyw, na którym znajdował się mikrofon. W utworze A Smile To Lift The Doubt skorzystał ze smyczka. Jason połączył gitarę ze smyczkiem produkując niespotykane, mistyczne, przeszywające na wylot tajemnicze dźwięki. Praktycznie na sam koniec do „głosu” dorwał się Kurtis. Zaprezentował nam wyśmienitą perkusyjną solówkę. Na niego również warto zwrócić szczególną uwagę. Drzemią w nim niebagatelne umiejętności. Mój wielki podziw wzbudziła ostatnia faza jego popisu, gdy odrzucił pałeczki w tłum pod sceną (ku uciesze publiczności – świetna pamiątka) i zaczął grać gołymi rękami. Zaprawdę powiadam zrobiło to na mnie wielkie wrażenie.
Fakt, że przez większość koncertu kręciłem przecząco głową nie świadczy o tym, że mi się nie podobało. Wręcz przeciwnie. Nie dowierzałem swoim oczom i uszom. Czwartkowy występ był zjawiskowym doświadczeniem.

Niech rękę w górę podniosą Ci, którym The Brew postawiło szlachetny, złocisty napój z pianką na wierzchu. Z zaszczytem podnoszę rękę w górę i nie posiadam się z dumy. Szczęśliwy zbieg okoliczności i determinacja członków mojej ekipy zaowocowała fantastycznym spotkaniem z zespołem po koncercie.
Dodam jeszcze, że z rozmów, które przeprowadziliśmy z The Brew dowiedzieliśmy się, że istnieje szansa na ich ponowne przybycie w sierpniu na jakiś letni festiwal. OFF Festival? Coke Live? Zobaczymy.

3 komentarze:

  1. Podnoszę rękę w górę! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O Wy szczęściarze! Gratuluję i zazdroszczę. No i mam nadzieję, że panowie dotrzymają słowa i dadzą się zobaczyć w sierpniu..

    OdpowiedzUsuń