Po pierwsze dotychczas usłyszane kawałki zespołu, który mam na myśli brzmią smacznie niczym prawidłowo ugotowany makaron (obudził się we mnie entuzjasta makaronu).
Po drugie autorzy piosenek zostawili po sobie sytość w uchu po występie na żywo na Open'erze 2014 (siniaki też - żadnego nie żałuję, pozdrawiam ekipę spod sceny).
Po trzecie mają to nieopisane coś, co przyciąga. Są jacyś. Nie są nijacy, Ach, nie lubię o tym pisać, bo nie do końca potrafię to nazwać słowami.
Po czwarte... patrz punkt pierwszy, drugi i trzeci.
25 sierpnia to dzień, w którym światło dzienne ujrzy debiutancki album Royal Blood o wielce kreatywnym tytule... Royal Blood. Selftitled będzie się składał z 10 kompozycji. Mam przynajmniej kilka powodów, żeby już teraz złożyć deklarację o zakupie płyty Brytyjskiego duetu. W życiu jest mało pewnych rzeczy. Makaron nie zawsze uda się ugotować al dente. Jedną z pewnych rzeczy jest to, że album Royal Blood długo nie opuści mojego odtwarzacza.
Out of the Black, Little Monster i Come On Over z niekłamaną przyjemnością udostępniałem już w Muzycznej Czasoprzestrzeni. Co by tu teraz? A niech będzie nowy singiel Figure It Out.
Swoją drogą ładny teledysk, c'nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz