Szczerze powiedziawszy mam to gdzieś czy Caleb się wstydzi, czuje zakłopotanie albo ogrom jego dzieła go przeraża. Ja, jako osoba wielce podziwiająca dokonania kwartetu z Nashville, w stanie Tennessee jestem wdzięczny za stworzenie wielkiego kawałka, o którym będzie się jeszcze długo mówiło. A, że przerażająco przebojowy? Tylko się cieszyć.
Głównie dzięki tej piosence Kings of Leon zyskał mnóstwo nowych fanów, a niewątpliwie zespół zasługuje na to, by ilość ich sympatyków ciągle rosła. Moim zdaniem chłopaki pukają już do przedziału zarezerwowanego dla bandów legendarnych. Nie wyobrażam sobie, co wtedy skromny Caleb będzie czuł.
Gdy porządnie "przetrawię" najnowsze wydawnictwo Kings of Leon Come Around Sundown (podobnie jak przy poprzednich płytach pięciosylabowy tytuł), zobowiązuję się zamieścić subiektywną recenzję. Póki co świadomie mogę powiedzieć, że na najnowszym krążku Followillów nie znajdziemy równie fenomenalnego kawałka jak Sex on Fire, ale mamy zbiór bardzo dobrych piosenek okraszonych zjawiskowym głosem Caleba Followilla.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz