Pączek w ręce, piwo nieopodal i ogłoszenia openerowe w Trójce. Lubię to!
Pierwszy artysta z rejonów elektronicznych. Nadzieja. Artysta w wytwórni braci Guy tworzącychDisclosure -> Tourist.
Numer dwa to stare wygi, które wracają z nową płytą w kwietniu -> Afghan Whigs
Trzecia artystka ogłoszona w ten tłusty, pączkowy czwartek to Mela Koteluk. Przyjedzie z nową płytą.
A na koniec artysta z Los Angeles - Earl Sweatshirt.
Hmm.
Różnorodne ogło. Nie można powiedzieć, że nie. Żaden z artystów nie znajduje się w mojej czołówce najulubieńszych, ani potencjalnie najnajszych.
Jutro Ziółkowski Mikołaj zapowiedział ogłoszenie kolejnej nazwy. Czuwajcie.
Jak się pojawi to dorzucę ją do tego posta.
[EDIT] Okazuje się, że nowy zespół będzie ogłoszony w poniedziałek. Nie dorzucę go do tego posta. Dostanie osobny.
Do odsłuchu zapowiedź płyty Afghan Whigs - Algiers
Wybrałem! 6 marca na pierwszym spotkaniu Alterna(k)tywnych odsłuchamy najnowszy longplay brytyjskiego zespołu Bombay Bicycle Club - So Long, See You Tomorrow. Najnowsza płyta wyszła 3 lutego 2014 roku nakładem Island Records.
W krótkim odstępie czasu Bombay Bicycle Club wydał 3 płyty (debiut I Had the Blues But I Shook Them Loose w 2009, dwójka Flaws w 2010, trójka A Different Kind of Fix w 2011). Każda płyta była inna. Pierwsza indie rockowa, druga to ukłon dla muzyki akustycznej, a trzecia gitarowa z domieszką elektroniki. Na czwartą płytę trzeba było zaczekać 3 lata.Jest najbardziej elektroniczna z wszystkich. Album So Long, See You Tomorrow dotarł do szczytu na liście sprzedaży w Wielkiej Brytanii, otrzymał pochlebne recenzje od Pitchfork (7,7/10), NME (7/10), Clash (9/10). Czy Altera(k)tywni również docenią album So Long, See You Tomorrow? Zapraszam do wzięcia udziału w projekcie Alterna(k)tywni. Widzimy się 6. marca o godzinie 19:00 w Punkcie Sztuki.
Coldplay nagrał TAKI kawałek. FANTASTYCZNY TRACK. MIDNIGHT JEST GENIALNE! Koniec z caps lockiem. Opamiętaj się Boltzu!
Ależ Coldplay zrobił mi miłą niespodziankę. Przezacnie, że zespół z Londynu znów potrafi rozbrajać minimalizmem i subtelnością. Nie sądziłem, że znów doczekam takiego momentu. W Midnight muzycznie dużo się nie dzieje. Wokal Chrisa Martina jest bardzo zmodulowany, ale słychać, że to on. Piękny utwór.
Kurde. Jakby tak brzmiał nowy album. To by było coś. Takie wsadzenie palca do oka mainstreamowi.
Zdobyłem jedną podwójną wejściówkę na piątkowy koncert z cyklu PosTroCK. Nie zachowam jej dla siebie. Chcę ja oddać komuś z Was.
Tym razem nie zamierzam wymyślać dziwnych zadań, ani nie będę zmuszać Was do intensywnego wysiłku umysłowego. Ten kto DRUGI wyśle maila na adres iamboltz.konkurs@op.pl tego nazwisko znajdzie się na wejściówce i co za tym idzie będzie mógł za darmochę wejść 28 lutego na koncert From Love to Reflux i THE SKY IS.
No to czas start!
Dam znać jak już będzie po wszystkim ;)
W międzyczasie odsłuchajcie sobie kawałka Lunar autorstwa THE SKY IS.
Proszę o uwagę. Pełna powaga. Nie ma żartów. Oto przed Wami największa frajda dla boltzowego ucha w 2014 roku (stan na 23 lutego)! Słuchawki na uszy, głośniki w stan gotowości, a kursor niechaj kieruje się w stronę strzałki na środku jutjubowego filmiku.
Utwór Klapp Klapp zapowiada czwartą płytę szwedzkiego zespołu elektronicznego Little Dragon. Album Nabuma Rubberband ma pojawić się w maju.
Zaczarowana piosenka. Nie mogę się od niej uwolnić. Wraca do mnie jak bumerang. Klapp Klapp to kawał dobrze pomyślanej elektroniki. Niby jednostajny rytm i niezbyt dużo się dzieje. Tak czy owak jestem oczarowany. No i ta Yukimi Nagano na wokalu! Trzymam kciuki, żeby na Nabuma Rubberband znalazły się kawałki o podobnej jakości. Pamiętam, że ostatnie wydawnictwo Little Dragon (Ritual Union z 2011 roku) było cholernie nierówne. Do dziś wracam do tytułowego kawała Ritual Union i Please Turn. Klapp Klapp równa zacnością do najlepszości z poprzedniej płyty. Little Dragon raz jeszcze udowodnili, że nie są przypadkowy bandem. Życzę im, żeby najnowsza płyta wywindowała ich ku szczytowi.
Jazz Club Hipnoza. Kiedy ostatnio przekroczyłem muzyczne progi katowickiej Hipnozy? Aż wstyd się przyznać, ale ostatni raz na koncercie byłem tam w 2010 roku. 24 września i gorrrący koncert The Whitest Boy Alive - pamiętam jakby to było wczoraj. Po 4 latach wróciłem do Hipnozy za sprawą tajemniczego, zagadkowego i bardzo obiecującego polskiego projektu BOKKA, aby doświadczyć empirycznie jak ich muzyka brzmi na żywo.
Nie lubię pisać źle o polskich projektach muzycznych, ale tym razem subiektywizm zmusza mnie do dorzucenia pół łyżki, no maksymalnie jedną łyżkę dziegciu do beczki miodu. Dzień po koncercie przesłuchałem sobie debiut zespołu BOKKA i utwierdziłem się w przekonaniu, że kawałki zgromadzone na tejże płycie można było zagrać nieco lepiej. Może za mocno napompowałem sobie balonik z napisem BOKKA? Odnoszę wrażenie, że anonimowość/tajemniczość/zagadkowość obróciła się przeciw nim. Jednak jak można artyście spojrzeć w oczy to jakoś tak człowiek bardziej mu wierzy. Rozumiem, że założeniem zespołu jest utrzymanie takiego stanu rzeczy. To dziwne uczucie nie wiedzieć kto zacz. Członkowie zespołu przyodziali białe kostiumy ochronne, a część twarzy osłaniali czymś na kształt maski do nurkowania. Nie ukrywam, że bardzo, ale to bardzo duży wpływ na odbiór koncertu miało ogromne spóźnienie. Wszędzie można było natknąć się na komunikat jakoby planowo koncert miał się rozpocząć o godzinie 20:00. Pierwsze dźwięki generowane przez zespół zarejestrowałem koło 21:10. Po fakcie dowiedziałem się, że godzina rozpoczęcia została zmieniona na 21:00. Osobiście nigdzie nie natknąłem się na taką informację. System komunikacji ewidentnie zawiódł. Szkoda, bo miało to wpływ na mój odbiór koncertu. Zniecierpliwienie dało o sobie znać.
Na początku koncertu zespół zdawał się być sztywny. Nawet świetny kawałek Town of Strangers zabrzmiał nieciekawie. Drugie wykonanie na bis było o wiele korzystniejsze. BOKKA to projekt specyficzny. Członkowie celebrują swoją anonimowość, tworzą niewidoczną barierę poprzez brak bezpośredniej interakcji słowem mówionym. Pojawiały się tylko komunikaty pisane na wizualizacjach w tle. Słabsze wrażenie próbuję też wytłumaczyć brakiem doświadczenia koncertowego. Mam świadomość, że jest to ryzykowne, bo nie mam pojęcia kto tworzy ten zespół. Zapewne nie są to początkujący muzycy. Chodzi mi tutaj o brak ogrania koncertowego już jako BOKKA. Z każdym koncertem powinno być lepiej.
Muszę oddać szacunek dla Pani na wokalu. Ma coś z Karin Dreijer i to jest duży, olbrzymi wręcz komplement. Bez dwóch zdań oceniam Ją jako najjaśniejszy punkt projektu BOKKA. Koncertowa setlista zawierała zarówno utwory z debiutu jak i nowe spoza tego wydawnictwa. Przyznaję, że nieznane utwory brzmiały niezwykle zacnie. Chętnie posłuchałbym ich w wersji studyjnej. Sugeruję jednak, by nie spieszyć się z kolejnym wydawnictwem. Spośród utworów znanych z debiutu z 2013 roku wyróżniam wykonanie utworu Reason oraz K&B. Tak jak wspomniałem drugi wykon hiciora Town of Strangers też był całkiem, całkiem. Skłamałbym gdybym napisał, że nie było momentów. Fragmentami dałem się wciągnąć do ich kosmosu. Początek koncertu był niepewny. Końcówka była jednak pewniejsza. Nagłośnienie też nie pomagało. Za dużo basu. Zdecydowanie. Myślę, że subtelniejsze brzmienie bardziej by im pasowało.
Na tę chwilę czuję niedosyt, ale daję im czas. Powtarzam to o czym pisałem wcześniej. Z koncertu na koncert powinno być coraz lepiej. Pierwsze koty za płoty i w ogóle.
Na dzisiaj nowiuśki, świeżuśki, parzący w rąsie track od Jungle.
Jungle to wciąż tajemniczy projekt z zachodniego Londynu (zagadkowy jak nasza BOKKA, btw. dzisiaj koncert w Katosach ;) ). O Jungle pisałem za sprawą Sound of 2014. Bez wątpienia są jednymi z moich najzacniejszych odkryć soundofowych na przestrzeni lat i bardzo czekam na ich muzykę. Stąd radośnie donoszę wszem i wobec, że jest nowy kawałek od Jungle. Nowy i zadowalająco dobry.
Wczoraj Zane Lowe z BBC Radio 1 odtworzył tamże track Busy Earnin' jako Hottest Record in the World. Oj, wcale się nie dziwię, że wybrał akurat ich utwór. Klimat lat 90', korzystne wokale, bujający rytm.
Jungle nie schodzą poniżej pewnego poziomu jakości. To się ceni. Singiel Busy Earnin' oficjalnie ma zostać wydany przez XL Recordings w kwietniu. Zapraszam do odsłuchu i życzę...
Oficjalnie! W Tarnogórskim Centrum Kultury rozpoczyna się nowy cykl muzyczny. Tu i tam możecie spotkać się z zapowiedzią, którą popełniłem w celu przybliżenia Wam idei cyklu 42-600. Oryginalnie brzmi ona następująco:
42-600. Po prostu. Właśnie tak został nazwany najnowszy cykl muzyczny Tarnogórskiego Centrum Kultury dla zespołów grających muzykę niszową. Jak sama nazwa wskazuje częściami składowymi tejże inicjatywy koncertowej będą zespoły z lokalnej sceny muzycznej. Tarnowskie Góry to gościnne miasto, więc w cyklu znajdzie się również miejsce dla okolicznych wykonawców, którzy są związani z miastem Gwarków. W ramach 42-600 zorganizowanych zostanie kilka koncertów. Koncerty będą rejestrowane. Nagrana ścieżka dźwiękowa pozwoli wyłonić najlepsze wykonania. Z najzacniejszych utworów powstanie pamiątkowa kompilacja, której wspólnym mianownikiem będzie muzyczny kod pocztowy – 42-600.
Nie ma co zwlekać. Startujemy! Pierwszym zespołem, który zaprezentuje się podczas 42-600 będzie PEARS IN THE SKY. Koncert odbędzie się 16 marca o godzinie 19:00 na deskach sceny TCK. PEARS IN THE SKY to przedstawiciele szeroko pojętej muzyki elektronicznej. Są młodzi, ambitni, nastawieni na eksperymenty. Wciąż poszukują swojej muzycznej drogi, ale już teraz warto docenić ich zmysł kompozycyjny oraz niebagatelne umiejętności wokalne Pauliny Gruszki wspieranej przez Karola Mankiewicza.
Wstęp na koncert kosztuje 5 złotych.
Oficjalna rozbudowana zapowiedź pierwszego koncertu pojawi się w odpowiednim czasie ;)
Nie ukrywam, że wujas Boltz macza w projekcie 42-600 swoje rozklikane paluszki i czerpie z tego wielką przyjemność ;)
Czas jakiś po ogłoszeniu projektu Darkside na Open'er Festival 2014 postanowiłem doświadczyć empirycznie o co się w ogóle z nimi rozchodzi. W weekend uskuteczniłem pierwsze zapoznawcze odsłuchy Psychic, a dzisiaj praktycznie cały dzień katowałem dzieło duetu Jaar i Harrington. Jak odbieram płytę Psychic? Zapraszam do lektury.
Pierwszy kawałek zatytułowany Golden Arrow wydawał mi się nietrafiony jako otwieracz, bo jakoś tak zbyt długo się rozwijał. Ja to chyba jednak mam bliżej do gitar. Jak w jedynce z Psychic pojawia się ten instrument to jakoś od razu robi mi się cieplej. Długo zastanawiałem się nad wokalem Nicolasa Jaara. Odnoszę wrażenie, że słyszałem gdzieś podobny. Hm. Ogólnie w kwestii wokalnej Jaar nie zawodzi. Dosłownie i w przenośni.
Kolejnym punktem debiutanckiego albumu Darkside jest utwór(?) może lepiej napisać przerywnik muzyczny trwający minutę i dwadzieścia pięć sekund. Sitra wprowadza w nastrój przed utworem nr 3 - Heart. Marszowy rytm i nieśmiałe podrygi gitary. Aż w końcu... Dzieje się. Elektronika i gitara tworząca piękną symbiozę. Wszystko spięte wokalem Nicolasa Jaara. To dopiero początek. Paper Trails oznaczony nr 4. to elektroniczny blues, no bo jak to inaczej nazwać? Jaar śpiewa bluesowym grubym głosem. Piosenka jest niczym rozmowa wokalisty z gitarą. Rozpływam się. Bardzo ciekawe rozwiązanie jak na projekt elektroniczny. Jeżeli chodzi o numer The Only Shrine I've Seen - słychać dominację speca od elektroniki. Dave Harrington ewidentnie stoi z boku. Nie słyszę w tym utworze jakichś specjalnych fajerwerków jak chociażby w dwóch poprzednich trackach. Nie ma błysku. Ale za to we Freak, Go Home już na samym początku daję się wciągnąć w mieszający w głowie muzyczny chaos, aby później chłonąć każdy dziwny dźwięk pojawiający się to tu to tam. Nie jest to jakość z Paper Trails, ale jest ciekawie. Końcówka miesza w głowie jeszcze bardziej niż początek piosenki. Dochodzimy do kawałka Greek Light. Słyszę dzwony. Naprawdę. Nie wiem, czy to gitara Dave'a Harringtona, czy to elektronika Jaara, ale efekt jest świetny. Kawałkowi towarzyszy smutny nastrój. Jednak nazwa projektu zobowiązuje. Witamy po Ciemnej Stronie. Album zamyka utwór Metatron. Początek kojarzy mi się z jednym z kawałków z płyty Arctic Monkeys pod tytułem AM. Serio - gitarowe intro niczym żywcem wyjęte z I Wanna Be Yours. Raz jeszcze chciałbym użyć pojęcia symbiozy. Ależ pięknie wiosło Harringtona współżyje z elektonicznościami Jaara. Szacuneczek! Nic tylko zamknąć oczy i dać się porwać.
Nic na to nie poradzę. Lubię szufladkować, albo chociaż podejmować się próby nazwania gatunku uprawianego przez dany projekt. Z Darkside mam totalną zagwozdkę. Najprościej napisać, że Darkside to elektronika, bo to generalnie jest muzyka elektroniczna. Nie umniejszałbym jednak roli gitary na tym długograju. Na Psychic znajdziemy zaprawdę iście jakościowe brzmienia tegoż instrumentu.
Pomimo słabszych momentów płyta jako całość jest niezwykła. Od razu piszę, że nie jest łatwa. Oj, nie. Dave Harrington i Nicolas Jaar na Psychic zaserwowali piękną, acz wymagającą muzyczną podróż. Kurczę, podoba mi się ta Ciemna Strona. Obawiam się, że zasłucham się w niej jeszcze nie raz i zapewne co rusz będę na Psychic znajdował nowe nieodkryte elementy. Takie płyty Pan Boltz lubi najbardziej. Przyłączam się do fali zachwytów nad projektem Darkside.
I widzicie. Jakbym uskutecznił muzyczne podsumowanie roku 2013 ominąłbym
niezwykle zacne wydawnictwo i ranking najlepszych płyt szlag by trafił.
Uważam, że płyta Darkside pt.: Psychic spokojnie znalazłaby się w mojej 10. najlepszych albumów 2013 roku. Podtrzymuje decyzję o nie przygotowywaniu w Muzycznej Czasoprzestrzeni podsumowań rocznych.
To jest dobry moment, żeby cosik skrobnąć na temat australijskiego brodacza. Debiutancka płyta Cheta Fakera wychodzi 11 kwietnia, a to wcale nie tak odległa data, a pierwszy singiel jest obiecujący.
Zawracam Wam tyłek, bo 11 lutego na YouTube pojawiła w parze z oficjalnym teledyskiem piosenka Talk Is Cheap zapowiadając tym samym pierwszą płytę jegomościa z Melbourne. Singiel Talk Is Cheap należy do kawałków, które zostają w głowie, świdrują i skłaniają do zapętlania. Tak sobie pomyślałem, że chciałbym Was nim zarazić. W Talk Is Cheap słyszę nutkę Jamesa Blake'a, dęciaki niczym z Antidotes Foalsów, zacne zabawy wokalem. Myślę, że warto czekać na 11 kwietnia i pojawienie się płyty Built on Glass.
Sprawdźcie proszę co przygotował Chet Faker. Duża szansa, że może się spodobać ;)
Kolejną częścią składową lajnapu Open'era 2014 o godzinie 12:00 został zespół Foster the People.
Średnio się jaram, bo nie przepadam za nimi, ale pewnie jest mnóstwo osób, które czekają na Fosterów w PL. Przypominam, że nowa płyta Foster the People wychodzi w marcu.
Mają jeszcze ogłosić jakich polskich wykonawców, ale muszę się oddalić od centrum dowodzenia Muzyczną Czasoprzestrzenią. Będzie update za czas jakiś ;)
Miał być update i jest. Do zacnego grona openerowych wykonawców dołączyli:
Misia Ff - jaram się!
The Dumplings - jaram się!
KRÓL - jaram się!
Tajemniczość przez duże T. Nie wiadomo kto tworzy ten zespół. Wiadomo, że nagrywają w Nextpopie i, że na zdjęciach promocyjnych są spowite cieniem sylwetki Pani i dwóch Panów.
Co by nie mówić debiutancki selftitled jest naprawdę niezły. Mimo wszystko przychylam się do zdań, że mogli jeszcze chwilę poczekać i może udałoby im się stworzyć tyćku lepsze kompozycje, ale... Dobrze jest. Jak na nasze warunki jest dobrze, ze wskazanie na bardzo dobrze. Już za niedługo przekonam się na własnych uszach, czy materiał dobrze brzmi na żywca. 20 lutego wybieram się z koncertową paczką do Katowic, a konkretniej do Jazz Club Hipnoza na koncert BOKKA (postanowiłem, że nie będę odmieniał tej nazwy). Miałem pisać jakąś krótką zapowiedź, ale jak już się bilety sprzedały to nie ma sensu. Tylko delikatnie wspomnę.
Jak widać na załączonym obrazku ja się o bilet nie martwię. Ale za to moja koleżanka za długo zwlekała i chętnie odkupi jedną sztukę. Jak coś to piszcie.
Jeronie. Czarny handel na boltzowym blogu. Nie o takiego bloga walczyłem ;P
No to oby dobry dzień. Z BOKKA i ich kawałkiem Reason.
Ależ entuzjastycznie zareagowałem, gdy dowiedziałem się, że kolejną ogłoszoną nazwą, która pojawi się ciałem i duchem w Gdyni będzie zespół Interpol. Czołówka moich najnajnajszych artystów. Ostatni raz widziałem ich wtedy.
Weźmy takie interpolowe Turn on the Bright Lights. Są płyty, które zna się od pierwszej do ostatniej sekundy. Debiut nowojorczyków to dla mnie coś więcej niż zwykły album. Pozostałe płyty też niezwykle szanuję. Ostatnie wydawnictwo jest trochę słabsze, ale są na nim perełki. Mając w perspektywie nadchodzący nowy album nowojorskiego zespołu jaram się podwójnie i niecierpliwie czekam zarówno na świeżuchny długograj i letni koncert.
Interpol zagra 2 lipca na Open'er Stage.
Ponadto ogłoszono rodzinną kapelę składającą się z pięknych młodych dam - HAIM oraz elektroniczno-rockowy rarytasik w postaci Darkside.
HAIM i Darkside zagrają w Tent Stage. HAIM (2 lipca), Darkside (3 lipca).
Pan Ziółkowski trzyma rękę na pulsie. Same gorące nazwy. Interpol z nową płytą, HAIM jako jedne z najciekawszych debiutów ostatniego roku i Darkside, o którym dużo się mówiło i wciąż mówi się dobrze.
Do odsłuchu Interpol w najlepszej formie. Say Hello To The Angels z pierwszej płyty.
Do 28 lutego zostało trochę czasu, ale im dłużej słucham wydawnictwa THE SKY IS z 2012 roku tym bardziej nie mogę się doczekać. Stąd w ramach nastrojówki dawkuję sobie po trochu utwory warszawskiego zespołu. Posłuchajcie i Wy ;)
Jak Muzyczna Czasoprzestrzeń to i Cosmos ;)
P.S. Pragnę zwrócić uwagę, że pula biletów na PosTroCK jest ograniczona i jak to mawia moja Rodzicielka lepiej nosić niż się prosić. Tylko tak mówię, żeby nie było.
To uczucie gdy masz głowę nabitą regułkami, teoriami, hipotezami i innymi filozoficzno-antropologicznymi zagadnieniami... Aż strach się ruszyć, żeby nic nie wyleciało. Sesjo - umrzyj.
Wybór muzyki do nauki jest kluczowy. W końcowej fazie przygotowań postawiłem na Juliannę Barwick i jej płytę Nepenthe. Ta płyta daje spokój. Trzeba jakoś stłumić nerwy i złapać skupienie.
Na początku muzyka Julianny Barwick kojarzyła mi się z klimatem sakralnym. Wiecie, pierwsze skojarzenie. Później z kolei pomyślałem o muzyce filmowej. Smyki i te sprawy. Kawałki na albumie Nepenthe to po prostu ambient z przestrzennymi mozaikami dźwiękowymi, które są nieco oniryczne, ale za razem bardzo bajkowe. Malutki pierwiastek epickości? Chyba tak. Tyci, ale jest. Na długograju Julianny Barwick z 2013 roku nie znajdziecie dynamicznych zwrotów akcji. To jest piękna historia otulona kłębami dymu rozwiewanymi leciutkim wiosennym wiatrem. Zamknijcie oczy i słuchajcie.
Do odsłuchu wybrałem utwór One Half, gdyż sam zakręciłem się wokół Julianny Barwick dzięki odsłuchowi tegoż kawałka.
Proszę trzymajcie za mnie kciuki w sobotę i niedzielę. Przyznam, że trochę trzęsę pupką.
Sesjujący Boltczyński kłania się w pas.
Kiedyśtam podeszła do mnie Marta Burian - kierowniczka Galerii Przytyck działającej w Tarnogórskim Centrum Kultury i zdradziła, że planuje uskutecznić pewien projekt. Zyskała moje zainteresowanie. Zostałem zapytany, czy chcę w ramach tegoż projektu, który otrzymał nazwę Punkt Sztuki zrobić "coś" o muzyce alternatywnej. "No ba!" - odpowiedziałem.
I tak oto narodził się pomysł na Alterna(k)tywnych (no może nie tak od razu się narodził. Musiałem troszku pokminić ;) ).
Nazwa Alterna(k)tywni to synteza muzyki alternatywnej oraz aktywności. Projekt ma być propozycją dla osób, które nie traktują muzyki, jako obojętnego wypełniacza dźwiękowego towarzyszącego codziennym trudom i znojom, a czymś więcej. Wyjątkowość Alterna(k)tywnych będzie polegała na możliwości komentowania/wymiany poglądów/oceny dzieła muzycznego „na gorąco” będąc twarzą w twarz z innymi uczestnikami. Wszyscy znamy i cenimy magię internetu, ale nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu.
Spotkania będą rozpoczynać się krótką prelekcją w celu przybliżenia dotychczasowych dokonań artysty/zespołu/projektu, którego album zostanie odtwarzany. Selekcja muzyki będzie polegała na śledzeniu światowych trendów muzyki alternatywnej. Na uprzywilejowanej pozycji znajdować się będą nowości. Muzyka alternatywna charakteryzuje się olbrzymią różnorodnością, dlatego można się spodziewać rozstrzału gatunkowego – od hałaśliwego rocka po ambientową elektronikę. Zamiarem Alterna(k)tywnych będzie ocena danego dzieła muzycznego krok po kroku. Po każdym utworze prowadzący da zgromadzonym możliwość wypowiedzenia się, wyrażenia zdania na temat odsłuchanej piosenki. I tak do samego końca płyty. Zwieńczeniem będzie ocena całości materiału.
Spotkania będą odbywać w Punkcie Sztuki, czyli w specjalnie zaaranżowanej przestrzeni Galerii Przytyck w TCK. Alterna(k)tywni będą spotykać się raz w miesiącu. Jeden z czwartków miesiące będzie należał dla Alterna(k)tywnych. Spotkań będzie 9. Pierwsze zaplanowane jest na 6 marca o 19:00. Jak już zdążyliście się domyślić prowadzącym będzie Boltzu, czyli ja. Spoko, mogliście gorzej trafić ;) Jestem w trakcie wybierania albumu, który odsłuchamy 6 marca. Informacji o wyborze płyty szukajcie tutaj. Odpowiednio wcześnie nazwa pojawi się w Muzycznej Czasoprzestrzeni.
I wiecie co jest najlepsze? Że możecie nabyć bilet na PosTroCKa nie wychodząc z domu. Klikacie tutaj, bądź omijacie mój ukryty linkacz i na własną rękę wchodzicie na stronę internetową Tarnogórskiego Centrum Kultury (tck.net.pl), szukacie w prawym górnym rogu zakładki Kup Bilet i dalej działacie intuicyjnie ;)
Oczywiście Panie w/na (nigdy nie wiem powinno się poprawnie napisać) recepcji Tarnogórskiego Centrum Kultury też chętnie Was przyjmą i z uśmiechem na ustach wydrukują bilet umożliwiający muzyczną podróż z post-rockiem. W dni powszednie kasa jest czynna od 8:00 do 18:00, a w weekendy na godzinę przed danym wydarzeniem.
Przypominam bilety kosztują 15 złotych.
28 lutego muzycznych wrażeń dostarczą zespoły THE SKY IS i From Love to Reflux.
Pełna zapowiedź PosTroCKa schowała się o tu.
Na koniec próbka umiejętności THE SKY IS. Pierwszy kawałek z wydanego w 2012 roku wydawnictwa zatytułowanego po prostu THE SKY IS - Newborn.
Mam nadzieję, że macie do zagospodarowania prawie 10 minut ;)
Zespół Ampacity. Stonerowe, spejs rocki i to z Polski(!), a dokładniej z Trójmiasta.
Jak to zazwyczaj bywa, najzacniejsze kąski muzyczne napotyka się przypadkowo. Przeglądałem sobie lajnap OFFa 2013 (btw. jutro pierwsze ogłoszenia tegorocznej edycji) i zakręciłem się wokół nazwy Ampacity. Na lastfmowym profilu trójmiejskiego zespołu obok tagu polish, pojawił się stoner rock, space rock i psychedelic rock. "Space rocki z Polski? Hmm". Ale, że nie zwykłem oceniać bez uprzedniego zaznajomienia się z materiałem postanowiłem doświadczyć empirycznie jak "smakuje" muzyka Ampacity. Zasmakowała mi. I to bardzo.
Jestem dumny, że mamy Polsce takich odważnych muzycznie ludzi. To nie jest prosta muzyka. Zarówno pod kątem twórcy jak i odbiorcy. Zrobić coś jakościowego opatrzonego łatką space rocka/stoner rocka z nutką psychodelii to moim zdaniem wielka sztuka. A nawet jak już uda się tego dokonać to nie ma się co oszukiwać grupa słuchaczy nie jest zbyt szeroka. Całe szczęście świetna muzyka broni się sama. A grupa odbiorców wciąż się powiększa. Mam rację?
W zeszłym roku zespół Ampacity wydał swoje pierwsze wydawnictwo Encounter One. Zamieścili na nim 3 utwory. Tak jak wspomniałem utrzymane są w klimacie space i stoner rocka oraz psychodelii. Ja bym jeszcze dorzucił akcent post-rockowy. Post-rockowe wpływy słyszę chociażby w utworze Asimov's Sideburns, który dzisiaj wrzucę do odsłuchu. Jest to najkrótszy track na albumie. Pozostałe mają po 13 i 19 minut.
Majstersztyk! Słowa majstersztyk używam z pełnym przekonaniem. Asimov's Sideburns zespołu Ampacity.