Hejho prawy do lewego lewy do prawego. Nie, nie będę dzisiaj wrzucał utworu wypromowanego w Polsce dzięki kolaboracji Gorana Bregovicia z Kayah. Nawiasem pisząc fajnie, że w tym roku znowu połączą siły na Life Festival Oświęcim 2015. Słuchałbym. Dzisiaj po prostu chciałbym podzielić się chyba całkiem ciekawą (przynajmniej mam taką nadzieję) sytuacją muzyczną, która dzisiaj mnie spotkała.
Dzień rozpoczął się wcześnie -> pierwsza zmiana, czyli pobudka o 5:00. Ach, te czasy kiedy wstawało się do szkoły o 7:00, aby i tak spóźnić się na lekcje na 8:00... Po ośmiogodzinnej szychcie nabity plan dnia przewidywał dwie umówione, oczekiwane wizyty. Jedna z nich miała na celu uregulowanie spraw związanych z uzębieniem, gdyż któryś z zębów się zbuntował. Hultaj dostał za swoje i jest jak nowy. Drugi termin miał uskutecznić skontrolowanie gruczołu tarczycy (takie tam genetyczne spadki po przodkach). Wychodzi na to, że genetyka nie kłamie i powiedziałem Pani endokrynolog do zobaczenia zamiast żegnaj na zawsze. Ale zanim się tego i owego o swoim gruczole dowiedziałem trzeba było się zarejestrować w recepcji. No i tak sobie stoję w kolejce do rejestracji do speca od tarczycy. Ściągnąłem czapkę, bo głupio stać w czapce i ciepło za razem. Wyjąłem z ciemnych czeluści plecaka skierowanie (w międzyczasie doszedłem do wniosku, że niezłym pomysłem będzie zainwestowanie chwili na zaprowadzenie w nim porządku). Następnie sięgnąłem do pustego portfela (bieda, Panie), aby wydobyć plastikową kartę do enefzetowskiego raju zdrowotnego. No i tak sobie stoję w kolejce - przede mną 6, 7 osób. Wyciągnąłem jedną słuchawkę z ucha, żeby w miarę możliwości ogarniać, czy otoczenie nie wysyła do mnie ważnych sygnałów dźwiękowych typu "pan tu nie stał", "za czym kolejka ta stoi?", "która godzina?", "ta babka co dzisiaj jest w okienku to wredna jest". W odtwarzaczu
Foals i
Antidotes, czyli płyta, która twardo trzyma się od najpierwsiejszej aplikacji empetrójek na dysk małego zmyślnego urządzenia. Zostawiłem prawą słuchawkę w uchu.
Antidotes znam na wylot. Podświadomie wybijam rytm i dośpiewuję poszczególne fragmenty. Wersja na prawe ucho sprawiła, że przestałem ogarniać sytuację kolejkową. Zaskoczenie. Na jedno ucho kawałek
Olympic Airways brzmi intrygująco inaczej. Sprawdziłem na lewym uchu (miałem sporo czasu przecież kolejki mają to do siebie, że nie posuwają się zbyt szybko). Gitary Yannisa i Jimmy'ego pięknie rozmawiają w tej piosence. Tak do końca nie jestem przekonany, czy w prawej słuchawce płynie partia pierwszego, czy drugiego. Trochę nieważne. Na pewno częściowo się przenikają i jedną słychać bardziej w zależności od słuchawki. W tej nazwijmy solówkowej części utworu kiedy gitary gadają ze sobą najintensywniej dzięki osobnym odsłuchom na prawą i lewą słuchawkę można wyodrębnić dźwięki dwóch gitary i to w tym wszystkim ocieka zacnością. Od dzisiaj istnieją dla mnie trzy wersje
Olympic Airways. Stereo na dwie słuchawki, prawo słuchawkowa i lewo słuchawkowa.
Z filozofii na studiach miałem piątala, także tego.
Nie, no tak na serio to jestem pozytywnie zaskoczony odkryciem. Być może odkryłem Amerykę. Część z Was nie może dalej czytać, bo tkwi w facepalmie. Sorewicz. Co by nie pisać sprawdzenie jak brzmi dany kawałek na jedno ucho jest intrygujące. Chyba będę regularnie wykorzystywał metodę prawa - lewa.
Wrzucam do odsłuchu rzeczone
Olympic Airways. Jakość wrzuconego na YouTube wideoklipu nie pozwala na całkowite wyodrębnienie prawej i lewej. Sugeruję zaopatrzenie się w najlepiej legalną kopię kawałka w najlepszej możliwej jakości.