wtorek, 13 listopada 2012

Recka: Crystal Castles - (III) [2012]

Jak dobrze, że Ethan Kath spotkał na swojej drodze Alice Glass. Jak dobrze, że z połączenia tej dwójki powstał zespół, który generuje tak dziwne dźwięki. Bolesne i pięknie dziwne dźwięki.
Jaki gatunek muzyczny Crystal Castles prezentują na swojej trzeciej płycie długogrającej? Niech to dunder świśnie, niech to kaczki zdepcą! Sorry. Nie podejmę się próby wrzucania (III) do żadnej z szufladek. Mogę za to połechtać swoją polskość i z dumą wyrazić uwagę, że polskie powietrze służy kanadyjskiemu duetowi. Wiecie, o co chodzi. Krążą słuchy, że materiał na (III) był nagrywany w Polsce.
Trzeci długograj Crystal Castles zawiera 12 kawałków. Osobiście pochłaniam (III) na jeden kęs. Pomaga w tym długość płyty. Trwa prawie 40 minut. Za krótko? Nie ma zbędnych zapychaczy. Moim zdaniem jest w sam raz.
Do otwierającego album Plague i trzeciego w kolejności Wrath of God mogliśmy przyzwyczaić ucho jeszcze przed premierą (III). Tuż przed wydaniem nowego LP Crystal Castles udostępnili również czwarty w kolejności utwór Affection. Wszystkie trzy piosenki były przekonujące. Jak się okazuje niepokojący, mroczny klimat Plague udziela się w pozostałych numerach. Wiercący ucho pisk w Pale Flesh szczególnie dający o sobie znać gdy odtwarzany jest na słuchawkach, stonowany Transgender, koncertowy killer Telepath w rytm, którego ciężko nie podrygiwać. Wszystko ma typową dla CC aurę mroku.
Nie doszukałem się wielu przebłysków poprzednich płyt. Jeden wychwyciłem. W Sad Eyes doszukałem się motywu z Untrust Us z debiutu Crystal Castles.
Nie mogę nie odnieść się do kolejnego z krótkich wymiataczy z kategorii 'minuta i pięćdziesiąt sekund'. Insulin w zestawieniu z poprzednimi jest niewystarczająco korzystne. Bez błysku. Zbyt szarpane jak dla mnie. Ale, że to tylko półtorej minuty - do przełknięcia.
Mój niekwestionowany faworyt - Violent Youth. Szedłem sobie ulicą w deszczu słuchając tegoż kawałka. W pewnym momencie zwolniłem krok, spojrzałem w niebo i pozwoliłem deszczowi zraszać moją twarz. Przeniosłem się gdzie indziej. Eargasm co się zowie.
Uścisk dłoni prezesa za wybór zamykacza albumu. Child I Will Hurt You pasuje idealnie. Ostatni track zostawia słuchacza w zamyśleniu. Odczuwa się swoistą pustkę. Ta pustka miesza w głowie.
Alice w tekstach wyrzuciła z siebie co jej leżało na serduchu. Trochę dziewczyna przeszła. Na teksty duży wpływ miał rozwój rodzinnych wydarzeń. Bądź co bądź jej charyzma aż wypływa z głośników. Z resztą podobnie jak przy poprzednich wydawnictwach.
Słowem podsumowania chciałbym tylko stwierdzić, że przyjemnie obserwuje się udaną ewolucję Crystal Castles. Względem debiutu Ethan i Alice poczynili duże zmiany. Z pewnością są bardziej dojrzali. Bogatsi w nowe doświadczenia nagrali płytę bardziej mroczną i niepokojącą. O (III) będzie się dużo mówiło, bo to kawał dobrego światowego grania. Po prostu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz