Naczekałem się na kolejną odsłonę posTroCKa, ale było warto. Czas oczekiwania został zrekompensowany istną celebracją muzyki. Zestaw z 20 listopada już na papierze wyglądał niezwykle interesująco. Wizytę w Tarnogórskim Centrum Kultury zapowiedziało dwóch wykonawców. Z jednej strony Bartek Księżyk znany z NeLL w solowym projekcie K-essence, a z drugiej Alternativ Quartet, kwartet z Rumunii z dwiema zacnymi płytami i trzecią świeżą przed oficjalną premierą. Dziękuję za możliwość zapowiedzi ustnej przed występem artystów. To wielki zaszczyt. Przepraszam za nieporadność - ostrzegałem, że tak będzie ;)
Bardzo cenię organizatorów za dobór supportu. Należę do osób, które twierdzą, że "rozgrzewacz" powinien wpasować się w klimat następcy. Według mnie o wiele lepiej odbiera się koncert, jako całość jeżeli zespoły mają wspólny punkt zaczepienia. K-essence był strzałem w dziesiątkę. Zaangażowany, szczery, zapadający w pamięć występ. Chciałbym wyróżnić wykonanie utworu I'm Drowning. Świetny klawisz, mocny pewny wokal, hipnotyczna gitara... Nie dziwię się, że ciarki zrobiły sobie pogo na moich plecach. Bartek uzewnętrznił swoje kłębiące się w głowie muzyczne myśli. Nie czułem się oszukany. Chcę więcej. Co ciekawe do współpracy z Bartkiem Księżykiem został zaproszony inny Bartek. Na instrumentach klawiszowych zagrał Bartek Pokrywka. Osoby kojarzące tarnogórską scenę muzyczną na pewno znają Tape Reels. Tak, tak to właśnie gitara i wokal tegoż zespołu. Do licznej grupy kapel/zespołów/projektów, w których się udziela może sobie dopisać kolejną nazwę. Jakże zacną nazwę.
Ostatni raz użyłem sformułowanie uczta audiowizualna przy okazji relacji z koncertu Björk. Teraz też pozwolę sobie przytoczyć. Wiadomo, że nie ta skala i rozmach, ale Alternativ Quartet pokazał, że post-rockowa kapela również potrafi nacieszyć ucho i oko. Podświetlone lampiony na scenie, przygaszone światło, projekcje filmów w tle. Imponujące. Już po pierwszy zaprezentowanym kawałku zaobserwowałem gęsią skórkę na ręce. Teksty po rumuńsku nie stanęły na przeszkodzie w odbiorze ich muzyki. Sama się obroniła. Rozmaita gama instrumentarium - od gitary, przez perkusję, klawisze po theremin i jakąś dziwną puszkę wydającą coś na kształt pohukiwań. Generowanie dziwnych dźwięków poprzez pocieranie strun gitary o mikrofon, użycie smyczka do gitary. Mają chłopaki wyobraźnię. Podczas posTroCKa zagrali dużo utworów z nowej płyty Când nu cânt. Szczególe wrażenie zrobił na mnie utwór Tac. Pierwsza myśl po usłyszeniu tej piosenki - rumuńskie Sigur Rós. Niepowtarzalny klimat, który ciężko przekazać słowami. Metafizyka. Katharsis. Wielki szacunek dla Rumunów. Zagrali w pełni profesjonalny koncert. Zjawiskowo wystrzegali się błędów. Może jeden im się zdarzył. Nieskazitelny wokal co, do którego powiem szczerze miałem obawy. Studio to studio, ale granie na żywo to osobna kwestia. Moje obawy mogłem wyrzucić do kosza. Marcel Hosu dał radę. Podobnie jak cały zespół. Kciuk wysoko w górę! To jest dobry czas dla post-rockowej muzyki.
Dochodzę do wniosku, że był to najlepszy posTroCK w dwuletniej historii
całego cyklu. Siódemka to jednak szczęśliwa liczba ;) Starałem się chłonąć każdą sekundę. Od samego początku do końca. Podobnych wrażeń nie uzyska się słuchając albumów studyjnych. To trzeba poczuć na żywo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz