środa, 16 maja 2012

Jest coś na rzeczy

Wczoraj miałem pójść spać wcześniej niż zwykle - wstawanie do roboty na 6:00 daje w kość. Legenda głosi, że kiedyś komuś udało się owy zamysł zrealizować. Tak więc, wczorajszy wieczór miałem zakończyć wcześniej niż zazwyczaj. Nic z tego. Po obejrzeniu kolejnego epizodu drugiego sezonu Gry o Tron (książka lepsza niż serial, moim zdaniem) zarządziłem wieńczący dzień internetowy rekonesans. Toteż zerknąłem na staty bloga, żeby sprawdzić czy zaglądacie do boltzowej muzycznej czasoprzestrzeni i jako, że obserwuję blog traktujący o polskiej muzyce WAFP - We Are From Poland (wyrazy uznania dla osób działających na WAFPie) natknąłem się na świeży wpis. Wyżej wymieniony blog zamieścił recenzję płyty zespołu Minerals White Tones dodając do niej utwór The Hearts & Sea. I tym samym moja perspektywa wskoczenia w pidżamkę prysła. Odizolowałem się od świata, umiejscowiłem należycie słuchawki na uszętach i... ryps! Z 21:15 zrobiła się 22:45.
Zostałem solidnie sponiewierany przez ten kawałek. Porównałbym go do folii bąbelkowej. Wiecie o co chodzi. Jak się zacznie strzelać fragmentami wypełnionym powietrzem to nie można przestać. Ostrzę zęby na całą płytę. Wokal Minerals ma w sobie czar Thoma Yorke'a, a to jest komplement niebagatelny. Co więcej, piosenka The Hearts & Sea przetrwała próbę snu. Mimo, że wstałem delikatnie mówiąc niewyspany, zacząłem uskuteczniać gwizdaczy motyw z drugiej połowy utworu ;D Projekt Minerals jest obwołany najgłośniejszym debiutem roku 2012. Jeżeli reszta płyty będzie tak zacna jak piosenka zamieszczona dzisiaj przeze mnie to potwierdzam, że jest coś na rzeczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz