wtorek, 11 września 2012

Przepyszna EPka? Przepyszna EPka!


Na okładce widzimy arbuz przekrojony w taki sposób, aby z cięć powstała pacyfka. Tytuł minialbumu - EP Delicious. Cóż, nazwa mini albumu z 4 utworami zobowiązuje. Jest przepysznie. Sprawcami tegoż dzieła są czterej młodzi ludzie z Wielkiej Brytanii. Młody zespół Peace podał na tacy smakowite kąski. 
Epkę zaczynamy od krótkiego, bo prawie 2 i pół minutowego Ocean’s Eye. Konkretny kawałek przywołujący dokonania chociażby legendarnego Oasis. Następnie zgrabnie przechodzimy do kolejnej perełki z EP Delicious jaką jest piosenka Bloodshake (wcześniej znana jak Bblood). Nad Bloodshake unosi się duch zespołu Foals, co mnie osobiście bardzo raduje. Tym bardziej cieszy mnie, że w tym utworze Peace próbuje wpleść w indie rocka pierwiastek grunge’owego brudu. Zgrabnie i umiejętnie. 3 utwór na EPce to California Daze. Następny hicior. Muszę przyznać, że Harry Koisser wokalista i gitarzysta Peace nie ma się czego wstydzić. Szczególnie w California Daze pokazuje, co potrafi zdziałać przy mikrofonie. Towarzysze zacnie mu wtórują. Na początku troszkę irytowały mnie chórki, ale później odnalazłem w nich urok i czar. Zamykająca EP Delicious piosenka 1998 to cover piosenki… trance’owej. Tak, tak. Kwartet z UK wziął na warsztat trance’owy utwór Binary Finary. Efekt? Powstało indie-shoegaze’owo-post-rockowe, rozbudowane 10 minutowe cacko, od którego ciężko oderwać ucho. Przy odsłuchu 1998 10 minut wydaje się chwilą, a i syndrom ciarzastości się zdarza.
Wyczytałem, że pierwszy chrzest bojowy Peace ma już za sobą. Koncertowali wraz z Manic Street Preachers i Mystery Jets. Album długogrający mają zamiar wydać w 2013 roku. Oby LP był równie przepyszny jak EP. Jak to zwykle w takich sytuacjach mawiam: nie spieprzcie potencjału Panowie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz