poniedziałek, 5 maja 2014

Debiut?!

Dzisiaj otrzymałem kolejna nagrodę za niekończącą się eksplorację muzyczną. Postanowiłem zaprosić do swojej Muzycznej Czasoprzestrzeni zespół z Brighton - Fear of Men. Przybijam ze sobą piątkę. Trzymając się terminologii fejsbukowej niniejszym rypnąłem sobie selflajka. Decyzja o zaproszeniu Fear of Men była naprawdę korzystna.
Najlepsze, że dopiero teraz wyczytałem, że płyta Loom to debiut?! WOW. Co ja czytam!? Po pierwszych dwóch odsłuchach jest zachwycony. Fear of Men generuje bardzo dobre shoegaze'y z popowym zacięciem i za razem brudem brzmieniowym. Już od pierwszej sesji odsłuchowej z albumem Loom było niezwykle miło. Mam nadzieję, że dobre wrażenie nie umknie przy trzecim i kolejnym odsłuchu. Istnieje taka ewentualność, gdyż czasami tak bywa z dziełami muzycznymi trafiającymi od razu. W międzyczasie odpaliłem trzeci raz płytę Loom i dalej mnie trzyma więc jest zacnie! Piękne kobiece wokale, nieodkrywcze, ale jakościowe tło muzyczne i piękne melodie. Jeżeli chodzi o skojarzenia to przywołałbym Warpaint, albo The Cranberries. Bardzo bym chciał spędzić z tą płytą dużo czasu.

Posłuchajcie proszę jednej z części składowych debiutanckiego albumu Fear of Men zatytułowanego Loom. Że aż zaznaczę raz jeszcze. Szczerze to byłem przekonany, że to jest, któraśtam płyta Fear of Men, a tutaj zdziwko totalne, że to pierwszy LP. Brawo. Pierwsze wrażenie na może nie ogromne, ale wielkie tak.

Przyznam, że nie wiem, który track Wam pokazać. Hm, myślę, że Waterfall może być całkiem niezły na pierwsze spotkanie z Fear of Men. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz