Mimo, że 1 listopad jest zaznaczony w kalendarzu na czerwono jest to jeden z najbardziej pracowitych dni w roku. Bywa, że już od wczesnych godzin porannych jesteśmy na nogach i uskuteczniamy rytualne wycieczki po cmentarzach w celu oddania czci ludziom, którzy kiedyś stąpali po ziemskim padole. Dzisiejszy dzień odcisnął na mnie swoje piętno i nasunął mi muzyczno-egzystencjonalną refleksję.
Życie jest jak utwór muzyczny. Czasami jest za głośno i dźwięki zaczynają się zlewać tworząc chaos i degrengoladę. Innym razem jest bardziej melodyjnie. Dźwięki tworzą całość i wszystko ładnie płynie - swoisty czas mocarnego refrenu. A jeszcze kiedy indziej ciszej, spokojniej, niby okejka, ale jednak wieje nudą. Zawsze jednak nadchodzi kres. Moi drodzy, każda piosenka kiedyś się kończy. Nawet ta najbardziej zjawiskowa.
Żyjcie tak, aby Wasza piosenka wpadała w ucho ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz