poniedziałek, 18 listopada 2013

UL/KR [17.11.2013] oczami/uszami Pana Boltza


Niegdyś nadużywałem wyrazu klimat. Irytowało mnie to. Aż w końcu postanowiłem rozpocząć walkę ze słownym nałogiem. Sytuacja zmusiła, aby zawiesić narzuconą przez siebie przerwę. Wczoraj byłem na koncercie duetu UL/KR. W kontekście zespołu UL/KR słowo klimat jest kluczowe.

Koncert miał miejsce w reaktywowanym Jazz Club Fantom w Bytomiu. Nigdy wcześniej tam nie byłem. Z relacji bywalców starego Fantoma dowiedziałem się, że kiedyś klub był większy. Po ponownym otwarciu jest znacznie bardziej kameralnie. Dla mnie bomba. Nieobszerne pomieszczania sprawiają wrażenie przytulności. 
Naprzeciwko baru umiejscowiona jest scena przypominająca pokój z oldschoolowymi tapetami. W tych oto okolicznościach architektonicznych przyszło grać zespołowi UL/KR. Kilkanaście minut po 21:00 na scenę wkroczyli Błażej Król i Maurycy Kiebzak-Górski. „No! Nareszcie odrobię zaległości z Open’era!” – ucieszyłem się w duchu. 
Jeżeli ktoś spodziewał się, że Panowie z UL/KR odtworzą swoje piosenki w formie 1 do 1 tak jak zostały nagrane na albumach (UL/KR z 2012 roku oraz Ament z 2013) mógł się solidnie zdziwić. Wykreowałem sobie koncertowe kryterium brzmiące ‘oczekuj nieoczekiwanego’. Duet z Gorzowa Wielkopolskiego sprostał moim oczekiwaniom. Koncert UL/KR był niczym mixtape. Utwory zostały zaprezentowane w formie ciągłej. Mam tutaj na myśli, że następowały jeden po drugim bez chwili wytchnienia (no dobra, były z trzy przerwy na kulturalne przywitanie się, zakomunikowanie, że finito, a później, że będzie bis). Kawałki przenikały się. Niekiedy były odgrywane fragmentarycznie, częściowo. Zostały przearanżowane. I już nawet abstrahując od faktu, że miały taką, a nie inną formę (w sensie fragmentaryczną), o dziwo modyfikacji poddano nawet piosenki z najnowszej płyty. Rozumiem, że mógł się pojawić nowy pomysł na stare kawałki i przez to nastąpiły modyfikacje w ich strukturze, ale, że tak szybko pojawiły się zmiany w świeżynkach? Odważnie i do tego umiejętnie. Uważam, że w tym szaleństwie jest metoda. Dzięki temu zabiegowi nie miałem wrażenia, że słucham płyty. Czułem, że jestem na koncercie, że doświadczam muzyki na żywo. UL/KR jest jednym z tych magicznych zespołów, które potrafią zaczarować przestrzeń. Tworzą niezwykły klimat. Transowa aura, mocne basy, elektroniczności przeróżne no i intrygujący wokal Błażeja Króla tworzą muzyczną metafizykę. Zadziwiające jak smutna muzyka może przysporzyć tyle satysfakcji, a może i nawet radości. 

Dziękuję i obserwuję dalsze Wasze poczynania. Pozdrowienia śle Boltzczysław ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz