Niegdyś nadużywałem wyrazu klimat. Irytowało mnie to. Aż w końcu postanowiłem rozpocząć walkę ze słownym nałogiem. Sytuacja zmusiła, aby zawiesić narzuconą przez siebie przerwę. Wczoraj byłem na koncercie duetu UL/KR. W kontekście zespołu UL/KR słowo klimat jest kluczowe.
Koncert miał
miejsce w reaktywowanym Jazz Club Fantom w Bytomiu. Nigdy wcześniej tam nie
byłem. Z relacji bywalców starego Fantoma dowiedziałem się, że kiedyś klub był
większy. Po ponownym otwarciu jest znacznie bardziej kameralnie. Dla mnie
bomba. Nieobszerne pomieszczania sprawiają wrażenie przytulności.
Naprzeciwko
baru umiejscowiona jest scena przypominająca pokój z oldschoolowymi tapetami. W
tych oto okolicznościach architektonicznych przyszło grać zespołowi UL/KR. Kilkanaście
minut po 21:00 na scenę wkroczyli Błażej Król i Maurycy Kiebzak-Górski. „No!
Nareszcie odrobię zaległości z Open’era!” – ucieszyłem się w duchu.
Jeżeli ktoś
spodziewał się, że Panowie z UL/KR odtworzą swoje piosenki w formie 1 do 1 tak
jak zostały nagrane na albumach (UL/KR z 2012 roku oraz Ament z 2013) mógł się
solidnie zdziwić. Wykreowałem sobie koncertowe kryterium brzmiące ‘oczekuj
nieoczekiwanego’. Duet z Gorzowa Wielkopolskiego sprostał moim oczekiwaniom. Koncert UL/KR był
niczym mixtape. Utwory zostały zaprezentowane w formie ciągłej. Mam tutaj na
myśli, że następowały jeden po drugim bez chwili wytchnienia (no dobra, były z trzy
przerwy na kulturalne przywitanie się, zakomunikowanie, że finito, a później,
że będzie bis). Kawałki przenikały się. Niekiedy były odgrywane
fragmentarycznie, częściowo. Zostały przearanżowane. I już nawet abstrahując od
faktu, że miały taką, a nie inną formę (w sensie fragmentaryczną), o dziwo modyfikacji poddano
nawet piosenki z najnowszej płyty. Rozumiem, że mógł się pojawić nowy pomysł na
stare kawałki i przez to nastąpiły modyfikacje w ich strukturze, ale, że tak szybko pojawiły
się zmiany w świeżynkach? Odważnie i do tego umiejętnie. Uważam, że w tym
szaleństwie jest metoda. Dzięki temu zabiegowi nie miałem wrażenia, że słucham
płyty. Czułem, że jestem na koncercie, że doświadczam muzyki na żywo. UL/KR jest
jednym z tych magicznych zespołów, które potrafią zaczarować przestrzeń.
Tworzą niezwykły klimat. Transowa aura, mocne basy, elektroniczności przeróżne no i intrygujący wokal Błażeja Króla tworzą muzyczną metafizykę. Zadziwiające jak smutna muzyka może przysporzyć tyle
satysfakcji, a może i nawet radości.
Dziękuję i obserwuję dalsze Wasze
poczynania. Pozdrowienia śle Boltzczysław ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz