A niech to. Przyznam się. Niech stracę. Gdy przeczytałem, że lider The Cure szykuje się do nagrania kawałka z Crystal Castles, zwątpiłem. Szkoda, że nikt nie uwiecznił malowniczego wyrazu zdziwienia na mojej twarzy. Dwa odrębne środowiska muzyczne, dwa pokolenia muzyczne, dwa różne światy. Oni z Kanady, on z Wielkiej Brytanii (tutaj puszczam oczko, poszedłem zbyt daleko ;P). Okej, dobra. Mają wspólną cechę. Oboje charakteryzują się nazwijmy to szeroko pojętą mrocznością. Myślę, że właśnie ta wspólna cecha, ta mroczność zaowocowała ociekającym zacnością efektem. Sposób w jaki Pan Smith dopasował się do "umcy umcy" stylistyki Crystal Castles skłania mnie do powstania z pozycji siedzącej i zderzania wewnętrznych części obu dłoni (swoją drogą to też byłby widok wart uwiecznienia. Pan Boltz bijący brawo na stojąco monitorowi komputera ;D).
Not In Love?. Wręcz przeciwnie. In Love. Bardzo In Love ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz